Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Odkryte studzienki! Wielkie dziury! Niebezpieczeństwo!

Sławek Szota
Sławek Szota
Gdzie jest zarządca? Czemu nikt tego nie naprawi?! Czy trzeba czekać aż stanie się nieszczęście?!

Co jakiś czas widzę artykuły krzyczące takimi nagłówkami - a w treści stawiane są pytania "czy nikt nie sprawdza stanu dróg, chodników? Czy zarządca nie kontroluje podległego mu terenu?!" No chyba nikt nie sprawdza i nie kontroluje. Powiem więcej, chyba nikt nie zawiadamia  odpowiednich służb o zauważonych nieprawidłowościach.
 
Weźmy "na tapetę" jeden z ostatnich artykułów z MMOpole: "Na Wyspie Bolko jest niebezpiecznie! - alarmuje pan Janusz. Spacerowałem tam wczoraj i przeżyłem szok. Wśród zarośli w pobliżu stawku zauważyłem dwa nie zabezpieczone otwory studzienek kanalizacyjnych - dodaje. To niebezpieczna pułapka, przecież ktoś może wpaść do dołu i dojdzie do tragedii”.

Alarm bardzo często polega na powiedzeniu o tym cośmy widzieli znajomemu, lub w najlepszym razie zadzwonieniu do gazety.
Z całym szacunkiem ale dziennikarze o ile mi wiadomo nie łatają chodników. Zawiadomienie Straży Miejskiej nie należy do obowiązków Pana Janusza, ale nie należy też do obowiązków dziennikarza.

Jedźmy dalej – artykuł z NTO z początku grudnia. Miejsce akcji: Kluczbork. Pani drugi miesiąc odprowadza wnuczka do szkoły. „Wszystko przez tą studzienkę która zapadła się we wrześniu! Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe!”. Trzeba troszkę więcej czasu niż chwila by zawiadomić Miejski Zarząd Dróg lub straż miejską, ale zapewniam że niewiele więcej.

„Dziwne, że do tej pory nikt się tym nie zajął. I to w miejscu gdzie są dwie duże szkoły i przechodzą setki dzieci”. Czy to naprawdę takie dziwne - przecież mówi przysłowie „gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść” oraz „najciemniej jest pod latarnią”. Każdy myśli, że już ktoś inny dawno zgłosił, a tylko zły zarządca nie reaguje. A skąd miał się dowiedzieć?
 
O tym że żona zdradza, wie najczęściej całe miasto tylko nie wie najbardziej zainteresowany.
My Polacy mamy pewne głęboko zakorzenione przekonanie, że wszelka współpraca z władzami to kolaboracja. Będziemy dzielnie wpadać w wilcze doły zastawione na nas przez wraże siły (czytaj „w uszkodzone studzienki”) ale żadna siła nas nie zmusi do współpracy z okupantem! O przepraszam , zagalopowałem się, przecież mamy już własne państwo...

A są proste rozwiązania, podane zresztą w artykule „na naszą interwencją błyskawicznie zareagowała straż miejska”. No właśnie, wystarczyło „koło ratunkowe” czyli „telefon do przyjaciela”.

I potwierdzam, że straż miejska w sprawach dotyczących bezpieczeństwa tak właśnie działa. Przykład – jadę sobie na rowerku, niedziela rano - na drodze dziura że całe koło by mi się zmieściło. Metalowy dekiel studzienki leży kilka metrów dalej. Albo młodzieńcy popisywali się swoją siłą, albo złomiarze się rozmyślili. Dzwonię na straż miejską – Dzień dobry, nazywam się tak i tak, jestem tu i tu , a widzę to i to. Wsadził bym to sam, ale nie dam rady” „Dziękujemy, przyjęliśmy zgłoszenie.”

Jeszcze tylko prowizorycznie oznaczyłem dziurę (przeważnie leży coś w pobliżu czym można ostrzec bliźnich przed niebezpieczeństwem – jakiś kosz na śmieci, kawał dechy, gałąź) i mogłem jechać dalej. (Gdy wracałem za godzinę, wszystko było już załatwione jak trzeba).
Nigdy nie spotkałem się ze zlekceważeniem problemu!

Znajomy jak widzi podobne zagrożenia to wysyła fax do Miejskiego Zarządu Dróg. Wolę faks – mówi - niż telefon, bo rozmowy telefonicznej w większości firm pracownik może się wyprzeć.(ale w straży, na pogotowiu, policji zgłoszenia są nagrywane). A pisemne zawiadomienie zaczyna żyć własnym życiem – sekretariat odbiera, obowiązkowo odnotowuje i zobowiązuje właściciela studzienki np. Netię lub Telekomunikację do naprawy uszkodzenia. I nikt się już nie ociąga! Każdy ma świadomość, że za brak reakcji na pisemne zgłoszenie mogą być postawione zarzuty prokuratorskie (sprowadzenie zagrożenia zdrowia lub życia wskutek zaniedbania obowiązków służbowych).

Może już ktoś inny zgłosił? A lepiej niech zgłosi 10 a nawet 100 osób niż żadna! Ale dlaczego ja?
A dlaczego nie?

Wierzący będzie miał w niebie „zaliczony” dobry uczynek, a niewierzący będzie miał satysfakcję z dobrego uczynku.

Niewielu z nas uratuje tonącego albo wyciągnie kogoś z płonącego budynku.
Ale uratować kogoś oddając mu krew, lub zapobiegając wypadkowi poprzez zawiadomienie o zagrożeniach – to mogę zrobić i ja, i Ty Czytelniku, i to wielokrotnie.
 
 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wypadek na Obwodnicy Trójmiasta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto