Za kadencji trenera Jana Urbana, a w tym sezonie w ogóle, rzadko zdarzało się, że warszawski zespół potrafił wygrać, będąc drużyną słabszą.
- Czasami trzeba umieć zwyciężać, jak nie idzie. Nawet wykorzystać błąd sędziego. To świadczy o klasie drużyny - tłumaczył dzień przed sobotnim spotkaniem szkoleniowiec warszawskiej drużyny.
Prorok? Na boisku w Bełchatowie długimi minutami Legia grała dokładnie tak, jak w ostatnich meczach. Piłkarzy z Łazienkowskiej piłka męczyła, pomysłów na szybkie akcje było niewiele.
Koncertowo grał z kolei Bełchatów. Zawodnicy Rafała Ulatowskiego potwierdzili, że siedem wygranych z rzędu i ponad 700 min bez puszczonej bramki przez Łukasza Sapelę nie było wyłącznie przypadkiem.
Działacze Legii, gdyby tylko mogli, powinni podpisać dożywotnie kontrakty z Janem Muchą i Dicksonem Choto. Ciekawe, ile punktów mieliby dziś piłkarze Urbana, gdyby zabrakło tych dwóch piłkarzy. W sobotę Mucha przechodził samego siebie. Był naładowany energią, bronił w sytuacjach nieprawdopodobnych. W pierwszej połowie w imponującym stylu sparował dobitkę Tomasza Wróbla. Rzucił się się ofiarnie pod nogi rywala, blokując ciałem możliwość oddania strzału. Dostał piłką w głowę z bliskiej odległości. Wyglądało to jak lewy sierpowy Mike'a Tysona. Niewiele jest osób, które by się po takim uderzeniu podniosło. Słowak długo leżał na murawie, ale w końcu otrzepał się, po czym wrócił do bramki. I bronił jeszcze lepiej. Niektórzy koledzy Muchy żartowali, że ten nokautujący strzał jeszcze bardziej go obudził.
Bramkarz reprezentacji Słowacji, który w czerwcu wystąpi na mundialu, w drugiej połowie zachwycił jeszcze bardziej. Zwłaszcza w końcówce, gdy wślizgiem wybił piłkę Dawidowi Nowakowi, a potem popędził za nią daleko za pole karne. Miał w sobie tyle energii, że wydawało się, że przejmie futbolówkę przy linii bocznej i pobiegnie z nią w kierunku bramki Sapeli. Na szczęście szybko zrezygnował.
Bohaterem spotkania był Mucha, ale chwile satysfakcji miał też Maciej Iwański. To on zdobył zwycięskiego gola. Ustawił piłkę 25 m od bramki Sapeli i huknął potężnie z prawej nogi. Bramkarz Bełchatowa, gdyby był lepiej ustawiony, szybciej zareagował i przede wszystkim miał na nazwisko Mucha, pewnie sięgnąłby tę piłkę.
Iwański długo czekał na bramkę w Legii z rzutu wolnego. Ćwiczył na treningach, ale podczas meczów zazwyczaj trafiał w mur albo strzelał wysoko nad poprzeczką. Zasłynął z wypowiedzi, że piłki są dla niego za ciężkie.
W pierwszej połowie boisko na noszach opuścił Jakub Rzeźniczak. Wyglądało to groźnie, bo prawy pomocnik Legii i reprezentacji Polski długo nie podnosił się z murawy i trzymał za nogę. Gdy lekarze znosili go z boiska, chował głowę w ręce i głęboko oddychał. Widać było, że ból jest przeszywający. Po zakończeniu spotkania "Rzeźnik" wyszedł jednak z szatni w innym nastroju. Na jego twarzy pojawił się nawet uśmiech.
- Złamana nie jest, bo chodzić bym przecież nie mógł. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że to tylko stłuczenie - odetchnął z ulgą zawodnik.
Legia tylko przez jeden dzień była liderem ekstraklasy. Wisła Kraków wygrała z Odrą i utrzymała 3-punktową przewagę nad warszawskim zespołem. W piątek drużyna Urbana jedzie do Lubina na mecz z Zagłębiem.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.221.5/images/video_restrictions/0.webp)
Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?