Starsza pani kilka godzin błądziła po Stargardzie

– Chciałem pomóc starszej kobiecie odnaleźć drogę do domu – opowiada Wojciech Kwiatkowski. – Ale ona nie pamiętała gdzie mieszka. Nie można było się z nią porozumieć. Wywnioskowałem, że cierpi na chorobę Alzheimera. Zadzwoniłem po policję, by pomogła mi ustalić gdzie ta pani mieszka. Kobieta była na osiedlu Tysiąclecia. Nie wiedziała w którą stronę ma iść. Stargardzianin opowiada, że po policję telefonował dwa razy.
– Ciężko mi było ją zatrzymać – kontynuuje Wojciech Kwiatkowski. – Powtarzała w kółko, że ona nie musi żyć, że sobie pójdzie gdzieś torami. W końcu sobie poszła, mimo prób zatrzymania jej. A jeśli coś jej się złego stanie? To wina policji. Obiecali, że przyjadą i pomogą. Policyjny radiowóz przejechał w okolice os. Tysiąclecia po około pięćdziesięciu minutach od zgłoszenia. – W osiedle nawet nie skręcił – żali się stargardzianin. – Jestem zbulwersowany zachowaniem policji. Przecież w grę wchodziło ludzkie życie!
Policja tłumaczy, że miała w tym czasie sporo wezwań.
– Radiowozy o tej porze jeździły od jednej interwencji do drugiej, także poza miasto – tłumaczy Krzysztof Orzechowski ze stargardzkiej policji. – Policjanci przyjechali wtedy, kiedy mogli. Sprawa tej pani musiała niestety trochę poczekać. Nie było tu zagrożenia życia.
Trzy godziny później ktoś inny zatelefonował do dyżurnego policji. Ta sama starsza pani siedziała na przystanku przy ulicy Konopnickiej. – Ta pani została przez policjantów odwieziona do córki – informuje asp. Orzechowski. – Kontakt z nią był utrudniony, ale funkcjonariusze wiedzieli, gdzie ona mieszka z wcześniejszych interwencji podejmowanych wobec tej rodziny. Powiadomiliśmy też pracowników opieki społecznej.
Jak dodaje policjant, w podobnych przypadkach można powiadamiać także straż miejską i pogotowie ratunkowe.