- Nie wiem sama, czy śmiać się czy płakać - mówi pani Anna. - W ubiegłym roku szkolnym córka uczyła się rozróżniać literki, chodziła też na angielski. W tym roku jedyną szansą, by nie cofnęła się w rozwoju jest... łamanie prawa przez dyrekcję placówki.
Reforma oświaty, która weszła w życie we wrześniu zakłada, że z podręczników mogą korzystać tylko te dzieci, które uczą się w szkole. Przedszkolaki nie mają do tego prawa.
- Przedszkola ogarnęła paranoja - dodaje kobieta. - Do tej pory na meblach wisiały karteczki z napisem "szafka" czy "lustro". Dzieci w ten sposób zapamiętywały literki i uczyły się pisowni. W tym roku napisy zniknęły.
W przedszkolach książek nie powinno być nawet w sensie fizycznym.
- Na wierzchu ich nie zobaczymy, ale w szafkach są - tłumaczy pani Anna. - Maluchy muszą uczyć się... w konspiracji. Mam jednak nadzieję, że moja córka, podobnie jak sześciolatki w tamtym roku szkolnym, pozna literki i będzie uczyła się liczyć.
Rodzice przedszkolaków mają w tym roku szkolnym też inne problemy. Maluchy w wielu placówkach uczą się języków obcych. - Dowiedziałam się, że prywatne przedszkole, do którego chodzi moja wnuczka, ma problem z nauczycielem języka angielskiego - mówi Romana Więckiewicz ze Skierniewic. - Właścicielka znalazła panią, która prowadzi szkołę językową i specjalizuje się właśnie w prowadzeniu zajęć dla maluchów. Tyle, że nie ma wykształcenia pedagogicznego. W takiej sytuacji przedszkole albo musi z niej zrezygnować, albo pani będzie musiała uczyć przedszkolaki w tajemnicy.
Małgorzata Kaniewska, dyrektor skierniewickiego Przedszkola nr 2, którą pytamy o problemy z nową podstawą programową twierdzi, że jak się chce, to można sobie z nimi poradzić. - I my radzimy sobie - mówi. Szczegółów nie chce jednak zdradzać.
Wicedyrektor Przedszkola nr 1, Emilia Kopytek, uważa z kolei, że jeśli rodzice oddają dziecko do przedszkola, to nie myślą wyłącznie o opiece, ale też o zdobywaniu przez niego wiedzy zgodnej z umiejętnościami, które maluch nabył w młodszym wieku - w domu i przedszkolu.
- MEN pozwala, by u 5- i 6-latków przeprowadzić tzw. diagnozę, a u młodszych dzieci obserwację - tłumaczy wicedyrektor. - Po tych badaniach będziemy wiedzieć, czy mamy dzieci zdolne, z którymi nauczycielki mogą prowadzić odpowiednie zajęcia (np. czytania - przyp. red.). Najważniejszy jest dla nas bowiem rozwój dziecka zgodny z jego możliwościami.
Mirosława Nowacka, rzecznik skierniewickiego oddziału Kuratorium Oświaty w Łodzi ma podobne zdanie.
- Ja również uważam, że nie można zaprzepaścić umiejętności przedszkolaków - mówi. - Dla dzieci zdolnych może być wprowadzana nauka czytania. Ostrożniej podeszłabym do pisania. Nie można używać podręczników, ale przecież nikt nie zabronił korzystania np. z kart pracy, w których dziecko będzie ćwiczyło rysowanie szlaczków czy nawet pierwszych literek.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?