Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teatr w praskim klimacie

Marta J. CHowaniec
Marta J. CHowaniec
O „Homerze warszawskiej ulicy” oraz życiu i pracy na Pradze opowiada Dariusz Kunowski, dyrektor i reżyser teatru offowego „Scena Lubelska 30/32”.

Marta J. Chowaniec: Wiech był znanym międzywojenny satyrykiem, anegdociarzem i felietonistą, który portretował stołeczną ulicę. Na podstawie jego tekstów przygotował Pan spektakl kukiełkowy „Wiech na 102”. Jaka była Pana droga do tego spektaklu?

Dariusz Kunowski: „Spotkałem się” z Wiechem, kiedy przygotowywałem wcześniejszy spektakl pt. „Czarna Mańka – królowa przedmieścia”. Szukałem literatury opisującej klimaty warszawskiej ulicy. Już nie pamiętam, kto mi podsunął Stefana Wiecha Wiecheckiego, ale zacząłem się w nim zaczytywać. Napisał tysiące felietonów. Przy okazji lektury narodził się pomysł, aby odrodzić „widowisko”, które kiedyś było bardzo popularne na ulicach i podwórzach dużych miast - teatrzyk podwórkowy, cyrkowy występy tzw. „hecarzy”. „Wiech na 102” jest właśnie takim kukiełkowym teatrzykiem podwórkowym.

Na początku teatrzyku Wiech określany jest „Homerem warszawskiej ulicy”. Jaka jest ta ulica?

Barwna, zmienna, nieprzewidywalna i - przede wszystkim – zabawna. Wiech pisał z humorem a nie ku nauce czy przestrodze. Czasem miało to wydźwięk prześmiewczy. Śmiejemy się z nauki czy z kultury. To mamy w „Wiechu na 102”. Przykładowo: w jednej ze scen, która dotyczy historii bliblijnej, zamiast bohatera potopu Noego pojawia się Neon. To taki przekręcony, swojski facet, który chce kupić sobie mieszkanie na III piętrze, ale ma z tym problem. Zamiast arki zbudował berlinkę. Historyjka dalej toczy się analogicznie jak w biblijnym potopie.

Czy międzywojenna ulica opisywana przez Wiecha różni się od dzisiejszej? W spektaklu jest sporo śmiesznych scenek prezentujących handel uliczny.

No tak, to się właściwie nigdy nie zmieni. Ludzie rozkładają się gdziekolwiek i handlują tym, co mają albo tym, co cieszy się największym wzięciem - czy to będą płyty czy ubrania czy jeszcze co innego. Najlepszym tego przykładem jest bazar Różyckiego na Targowej. Ten bazar nie różni się wiele od tego, który opisywał Wiech.

Wiech pisał nie tylko o Pradze...

Nie, o całej Warszawie, ale staraliśmy się osadzić akcję naszego spektaklu na Pradze. Ale pojawiają się tam też nazwy innych ulic, żeby wspólnie wędrować po stolicy.

Jakich ulic?

Hipoteczna, Mała, Hynka... ale też Ogród Saski, Łazienki, Bielany.

Na Bielany w Pana spektaklu dociera się parostatkiem.

Tak, i jest karuzela na Bielanach, wesołe miasteczko oraz „dechy”. To uruchamia takie sfery rozrywki, których w tej chwili już w Warszawie nie ma. Jako stowarzyszenie „Pracownie Twórcze Lubelska 30/32” próbowaliśmy je wskrzesić, np. „dechy”. Tańce na „dechach” to była zasługa tancerza i aktora, który z nami współpracuje, Piotra Zgorzelskiego.

Dechy to są...

W czasach międzywojennych ludzie nie siedzieli w domach. Wychodzi na ulice i szukali miejsc, gdzie możnaby się pobawić. Potańcówki odbywały się nie tylko w lokalach, które były za małe albo za drogie. Stąd pomysł zabaw na powietrzu. Wystarczyło położyć tylko drewnianą podłogę, tzw. „dechy”.

Co jeszcze z ulicy Wiecha ma miejsce dzisiaj?

Poza handlem ulicznym, kwiaciarkami i sprzedażą precelków bardzo niewiele. Inny „klimat”. Tutaj na Pradze panuje inny stosunek ludzi do siebie niż w centrum Warszawy. Bardziej bezpośredni. Tempo życia jest inne niż po drugiej stronie Wisły, gdzie ludzie są bardziej anonimowi względem siebie. Na Pradze nie dzieje się tak wiele, ludzie w większości są niezamożni i dlatego stać ich, żeby normalnie i bezpośrednio zwracać się do drugiego człowieka, czy to ma formułę bardziej chamską czy towarzyską to rzecz drugorzędna. Tutaj się ludzie znają. Znam Panie w sklepach, porozmawiamy, „trzymają mi gazetę”. Podobnie jest u Wiecha, gdzie scenki wynikają z tego, że ludzie wchodzą w relacje ze sobą. Czasem mówię, że to jest prowincjonalne, bo coś podobnego można spotkać w małych miastach.

Dobrze czuje się Pan na Pradze?

Kocham Pragę. Ostatnio złapałem się na tym, że w sumie nie wyjeżdżam z tej dzielnicy. Tutaj ciągle pracuję. Czasem czuję się po drugiej stronie Wisły obco. Czuję jakbym nie pasował do tamtej przestrzeni.

„ Wszyscy jesteśmy warszawiakami. Niektórzy z przypadku, inni z konieczności” - to fragment spektaklu „Wiech na 102”. A Pan jakim jest warszawiakiem?

Dla mnie to jest zasadniczo przypadkiem. Był taki moment, że mogłem sobie kupić większe mieszkanie. Szukałem miejsca, gdzie będzie można kupić je najtaniej i Praga wydawała mi się odpowiednim miejscem. Cieszę się z tego, że tu mieszkam i pracuję. Widocznie na Pragę musiałem trafić.

Tutaj jest też Pana teatr, o którym mówi się, że ma specyficzny praski klimat. Na czym on polega?

To jest dla mnie trudne pytanie. Mieszkam na Pradze i oddycham tym powietrzem. To, co tu widzę, we mnie się osadza. Wydaje mi się to naturalne, to samo ze mnie w jakimś momencie wychodzi. Wszystko, co się zrobi, w pewnym momencie trąci codziennością. Klimat praski w moim teatrze? Tak ludzie mówią, ja za nimi to powtarzam. Ale podczas pracy nas spektaklem nie myślę nigdy: „Ach! Tu zrobimy jeszcze jeden praski numer.”

Dziękuję za rozmowę.

Informacje o terminach spektakli: www.scenalubelska.art.pl


Zobacz również:
V Teatralna Wiosna na Rakowcu
Będzie teatr w Muzeum Sztuki Nowoczesnej

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto