Tylko jedna trzecia gapowiczów płaci mandaty za brak biletów

- Jak to tak można jeździć bez biletu?! - dziwi się Barbara Pilch, często korzystająca z komunikacji miejskiej. Dziwi się gapowiczom, których widuje czasem w tramwajach i autobusach. - Ja bilet kasuję zawsze! Nie ryzykuję, ponieważ tylko wstydu można się "najeść" jak kontrolerzy wlepiają mandat na oczach całego tramwaju czy autobusu. A te 2,40 zł za normalny bilet albo 1,20 za ulgowy chyba nie jest tego warte.
"Rekordzista" zalega z zapłatą 2,5 tys. Złotych
Z danych Wydziału Transportu Urzędu Miejskiego wynika, że kontrolerzy w 2009 roku wystawili łącznie 2.807 tak zwanych opłat dodatkowych. Uregulowano tylko 818 z nich! Nie zapłacono natomiast aż 1989 "mandatów".
"Rekord" należy do osoby, której dług z tytułu niezapłaconych kar za jazdę bez biletów wynosi 2,5 tys. zł.
Opłata dodatkowa za jazdę autobusem lub tramwajem bez biletu wynosi 70 zł. Pod warunkiem, że zostanie uiszczona w ciągu 7 dni. Po tym czasie "mandat" rośnie do 100 zł.
Gapowiczami, uporczywie nie płacącymi mandatów, zajmuje się firma windykacyjna.
Wcześniej Ratusz sam zajmował się "ściąganiem" opłat. Kierował sprawy do sądu, ale mimo zapadających wyroków nakazujących uiszczenie należności, gapowicze ich nie regulowali. Nie pomagało kierowanie spraw do komorników. W ciągu całego 2008 roku udało się "ściągnąć" tylko 19,5 tys. zł. W 2009 roku, z udziałem firmy, blisko 70 tys. zł.
- Ludzie jeżdżący na "gapę" są nie w porządku wobec miasta - dodaje Barbara Pilch. - Przecież pieniądze z biletów są przeznaczone też na tabor, a chyba każdemu zależy, żeby jeździć w komfortowych warunkach.
Blisko pół tysiąca sprzedanych moBiletów
Od początku roku gapowicze braku biletu nie mogą tłumaczyć zamkniętym kioskiem, czy brakiem możliwości jego zakupu u kierowcy. W mieście funkcjonuje bowiem system sprzedaży biletów przez sms.
Zarówno te elektroniczne jak i tradycyjne papierowe bilety sprawdza w naszym mieście 14 kontrolerów upoważnionych przez Urząd Miejski.