Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspominam Lubniewice i Konopielkę u sołtysa

Ferdynand Głodzik
Ferdynand Głodzik
rozmówca
rozmówca Ferdynand Głodzik
Wywiad z Krystyną Caban w ramach cyklu wywiadów z okazji przypadającej w tym roku 30. rocznicy istnienia Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Gorzowie Wlkp.

- Niezręcznie mi trochę mówić takie rzeczy kobiecie, ale jesteś jedną z nielicznych osób, które towarzyszą idei gorzowskiego RSTK prawie od początku istnienia, czyli niespełna 30 lat. Jakimi drogami idea RSTK do Ciebie dotarła? Co Cię skusiło by dołączyć do tego grona?- Leżąc w szpitalu przez ponad 3 miesiące, miałam możliwość słuchania wierszy czytanych przez Basię Trawińską. Podobały mi się, wpłynęły na mnie kojąco. Gdy jej to powiedziałam, rzekła: spróbuj. No i zaczęłam, a do RSTK namówiła mnie po powrocie ze szpitala i tak od marca 1984 r. jestem. Piszę, słucham rad i o dziwo podoba mi się to co robię – znalazłam sposób na uleczenie załamania. Pisanie spowodowało także, że dużo czytam. Muszę się jednak przyznać; zapamiętywanie przychodzi mi z trudem. Nie cytuję klasyków ani nie zapamiętuję kolegów. Mam z tym problem.
- Pracowałaś jako elektryk tramwajowy, teraz podobno realizujesz się w handlu. Może jesteś jedną z nielicznych, a może jedyną już osobą, która ma prawo nazywać siebie „poetką robotnicą"? Czy o swoim pisaniu możesz powiedzieć, że to jest twórczość robotnicy? Znając Twoje wiersze, wydaje mi się, że w Twojej twórczości dominują raczej nieco inne motywy. Co tak naprawdę skłoniło Cię do pisania?- Nie jestem „piszącą robotnicą" Piszę o sobie i o tym, co czuję. Chciałam spróbować znaleźć lekarstwo na wyjście ze złego stanu zdrowia. Szydełkowanie mnie uspokajało, lecz pisanie pozwoliło mi bardziej się rozwijać i to chyba był właściwy wybór. Praca ciężka, bo nie ma szkoły, gdzie uczą pisać, więc słuchałam rad kolegów i tak powoli szłam do przodu.
- Jak odnajdujesz się w stowarzyszeniu wielodyscyplinarnym? Czy taka idea sprawdza się w praktyce? Co to daje twórcom?- Wielodyscyplinarność to bardzo mądry i dobry pomysł. Ja przez kontakt z innymi ludźmi, którzy robią coś z pasją i umiejętnością oraz chcą się rozwijać, znalazłam sposób na to, aby uwrażliwiać się na muzykę, malarstwo, zgłębiać nowe dziedziny. To wciąga. Człowiek dzięki temu staje się bogatszy wewnętrznie, potrafi się pełniej cieszyć życiem.Warto uczyć się od innych. Nowi ludzie patrzą na świat z perspektywy swojej profesji i swojej wrażliwości. Takie kontakty są kształcące i budujące.
- Czy na przestrzeni wspólnych lat z RSTK pamiętasz może jakieś szczególne wydarzenie, choćby epizod wart przytoczenia, który wyjątkowo utkwił Ci w pamięci?- Niezapomniane są dla mnie warsztaty w Lubniewicach – spotkania z prawdziwą sztuką. Aktorzy i niesamowite spektakle w scenerii, jakiej tu, w mieście, nawet nie można sobie wyobrazić. Ławeczka" grana w lesie, „Konopielka" grana u sołtysa. Klimat Lubniewic miał coś w sobie. Garbicz, w którym od iluś lat odbywają się warsztaty też jest piękny, ale nie jest taki sam jak Lubniewice. Tam była prawdziwa integracja. Wszyscy otwarci dla wszystkich. Tego się nie da nigdzie powielić ani powtórzyć.
- Kiedy włączałem się w działalność RSTK, w przygotowaniach do warsztatów uczestniczył sztab ludzi. Dzielili się zadaniami: Ja skopiuję zaproszenia, ja będę adresować koperty, (oczywiście ręcznie), ja będę wkładać pisma do środka, ja będę naklejać znaczki itd. Dziś większość zaproszeń wysyła się mailem, robi to jedna, najwyżej dwie osoby, którym pozostali czasem co najwyżej „doradzają": napisz to tak, tak byłoby lepiej itd. To jest perspektywa bodaj 7 lat, a jak to było na początku? Czy RSTK tak bardzo się zmieniło? Jak postrzegasz rację działania i istnienia RSTK wówczas, a jak dziś?- Myślę – to jest moje zdanie - że kilka lat wstecz było bardziej rodzinnie, większa ilość osób przychodziła i do pracy włączali się wszyscy. Nikt się na nikogo nie oglądał, jak czasem bywa to teraz. Więcej było miejsca na dyskusję o wierszach, obrazach, utworach muzycznych itd. Teraz rzadziej bywam na spotkaniach w RSTK, ale coraz częściej słyszę o załatwianiu czegoś, widzę obarczanie większością obowiązków małego grona osób, czasem przy tym sporo zbędnej dyskusji. Zastanawiam się wtedy, co będzie, gdy te kilka osób zaniemognie lub przestanie się angażować? Jak ta pokaźna grupa „wymądrzaczy" zmobilizuje się do jakiegoś konkretnego działania? Ja byłam kiedyś gońcem, sekretarką i dyspozycyjna na każdy telefon. Dziś się to trochę zmieniło z różnych powodów. Nie opanowałam zbyt biegle techniki komputerowej, ale myślę, że na naukę nigdy nie jest za późno.
Dziękuję za rozmowę.Rozmawiał Ferdynand Głodzik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto