Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brutalny mord w Gdańsku. "Kominiarz" szukał ofiary w Kolonii Jordana

Dorota Abramowicz, Ewelina Oleksy
Dom, w którym doszło do morderstwa.
Dom, w którym doszło do morderstwa. Fot. ewelina oleksy
Zatrzymany był już karany za przestępstwa seksualne. Teraz jest podejrzany o brutalny mord.

Domy w dzielnicy Aniołki wyglądały w czwartek jak twierdze. Przerażeni mieszkańcy zamykają się na cztery spusty. Kominiarza-mordercę kojarzyli od dawna, mężczyzna kiedyś pracował w ich dzielnicy. W związku z tym znał ludzi i większość z nich nie miała obaw, żeby wpuścić go do domu w dniu tragedii.

- Sam go zawodu wyuczyłem - mówi wstrząśnięty Jan Frąc, wlaściciel zakładu kominiarskiego. - Przyjąłem go do pracy przed trzema laty na prośbę ks. Romana Zroja, pomagającego byłym więźniom. Chciałem dać człowiekowi szansę, słyszałem, że miał bardzo ciężkie dzieciństwo. Nie miałem złych doświadczeń. Inny protegowany księdza pracuje u mnie z dziesięć lat , jest wyjątkowo uczciwy, założył rodzinę, zgrzeszyłbym, gdybym na niego narzekał.

Jednak Tomasz P. w firmie nie został. Właściciel zwolnił go, gdy ten wyłudził pieniądze od jednej z klientek.

- Kazałem oddać ubranie i narzędzia - wspomina. - Potem doszły do mnie informacje, że P. oszukał jeszcze na 500 zł kolejną osobę. Poradziłem jej, by zgłosiła się na policję.

Byłym współpracownikom P. opowiadał, że do więzienia trafił za kradzieże. Kłamał - został skazany na cztery lata za obcowanie płciowe z osobą małoletnią.
Sześć tygodni po wyrzuceniu z pracy P. znów wrócił - jako fałszywy kominiarz - do dzielnicy Aniołki. W kostium kominiarza prawdopodobnie przebrał się w toalecie na pobliskiej stacji benzynowej. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że to nagranie z kamery na stacji pomogło policji w schwytaniu sprawcy.

W tragiczny poniedziałek odwiedził ok. siedmiu domów. - Ewidentnie szukał osoby, która w domu jest sama - podkreślają świadkowie. - Pośpiesznie wychodził, gdy okazywało się, że mieszkańców jest więcej.

Zaczynał od góry ulicy. Ok. godz. 12.20 zadzwonił do drzwi pani Krystyny. - Bardzo charakterystyczny, wysoki, postawny mężczyzna. Był bardzo miły, tak mnie zbajerował, że mimo wcześniejszych obaw postanowiłam go wpuścić dla świętego spokoju - opisuje kobieta. Przy furtce wypytywał ją o to, w jaki sposób ogrzewane jest mieszkanie.

- Gdy usłyszał, że mamy piec, stwierdził, że na pewno wymaga wyczyszczenia - opowiada pani Krystyna. Po wejściu od razu zabrał się do pracy. Na szczęście czujność zachowała córka pani Krystyny, która z drugiego pokoju zadzwoniła do administracji i zakładu kominiarskiego z pytaniem, czy wysłali na Kolonię swoich pracowników.

- To go spłoszyło. Jak zobaczył jeszcze dużego psa, zapytał, czy gryzie i od razu wyszedł. Zachowywał się dziwnie, poszedł w dół ulicy - relacjonuje kobieta.
Chwilę później P. zadzwonił do mieszkania starszego małżeństwa. - Drzwi otworzyła żona, ja byłem w ogrodzie - mówi pan Zygmunt. - Powiedział, że musi wyczyścić piec i wszedł. Wolę nie myśleć, co by się stało, gdybym nie wrócił. Od razu wyczułem, że coś jest nie tak. Nie miał ze sobą ani dokumentów, ani narzędzi, a piece sprawdzał gołą ręką. Ubrany był w długi czarny płaszcz i płócienny czarny strój . Teraz kominiarze już takich nie noszą - ocenia pan Zygmunt.
Z jego mieszkania do domu ofiary zabójca miał już kilka kroków. 28-letnia kobieta z mężem i dzieckiem od około dwóch lat mieszkała w budynku na samym końcu drogi. Niżej są już tylko krzaki i cmentarz.

- Cicha, spokojna, nieufna, nie wiemy, dlaczego otworzyła mordercy drzwi - tak opowiadają o ofierze sąsiedzi.

I dodają wstrząśnięci: - Zabójca wrócił na Kolonię we wtorek rano! Zapukał do dwóch mieszkań, ale odprawiono go z kwitkiem.

W środę wieczorem zobaczyli go skutego kajdankami. - Niech dziękuje Bogu, że miał obstawę i szybko zabrali go do samochodu. W innym przypadku doszłoby tu do linczu - zapewniają mieszkańcy Kolonii Jordana.

Tomasz P. przyznał się do zbrodni. Zeznał, że kierował nim motyw rabunkowy.

- Zabrał drobne przedmioty kilkusetzłotowej wartości - mówi prokurator Witold Niesiołowski, szef prokuratury Gdańsk-Wrzeszcz. - Jednak nie wykluczamy innych motywów dokonania zabójstwa - mówi enigmatycznie prokurator Niesiołowski. - Także seksualnych.
Dom, w którym doszło do tragedii, wygląda jakby nic się w nim nie stało. Na podwórku ciągle wisi rozwieszone pranie, w oknach powiewają firanki.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Brutalny mord w Gdańsku. "Kominiarz" szukał ofiary w Kolonii Jordana - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto