Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chciał ich zastraszyć

Redakcja
Pokrzywdzeni próbowali sami dojść do porozumienia ze sprawcą. Ostatecznie jednak postanowili sprawiedliwości poszukać przed sądem.
Pokrzywdzeni próbowali sami dojść do porozumienia ze sprawcą. Ostatecznie jednak postanowili sprawiedliwości poszukać przed sądem.
Z wokandy. W Sądzie Rejonowym w Stargardzie ruszył proces, w którym Rafał Ł. ze Szczecina oskarżony jest o kierowanie pobiciem z użyciem niebezpiecznych przedmiotów. Grozi mu od pół roku do 8 lat więzienia.

Głos w lipcu 2013 roku opisywał bulwersującą sprawę pobicia przedsiębiorcy z Grzędzic i dwóch jego pracowników. Syn szefa szczecińskiej firmy, która zalegała mu 9 tys. zł przyjechał pod jego dom z ekipą umięśnionych, wytatuowanych, ubranych w dresy i wyposażonych w rurki, pałki i kije bejsbolowe młodych mężczyzn. Zamiast oddać pieniądze, spuścili łomot. Ciężko pobity został mieszkaniec Grzędzic i dwóch pracowników. Mieli głównie urazy głowy, jeden poważnie uszkodzone kolano. Ten, któremu wybili zęby, wziął od firmy 5 tys. zł zadośćuczynienia, pozostali chcą po 50 tysięcy. Szef zaproponował zamiast gotówki dać im... rusztowania, na co poszkodowani się nie zgodzili i w piątek, ruszyła sprawa sądowa. Rafał Ł. ze Szczecina oskarżony jest w niej o tak zwane sprawstwo kierownicze, kierowanie pobiciem z użyciem niebezpiecznych przedmiotów, za co za kraty może trafić na co najmniej pół roku, a najwięcej na 8 lat. Jak się okazało, w trakcie śledztwa oskarżony dwukrotnie zmieniał zeznania.- Przyznaję się po części, moim zamiarem nie było, by ktokolwiek tych panów pobił kijami, pałkami, chciałem tylko ich odstraszyć, by więcej nie przyjeżdżali pod dom rodziców - mówił w sądzie Rafał Ł.W pierwszych zeznaniach nie przyznał się do niczego, zaprzeczył, że feralnego dnia 2 lipca 2013 roku w ogóle był w Grzędzicach. Po trzech miesiącach zmienił wyjaśnienia. Przyznał, że był na miejscu zdarzenia, ale sam nikogo nie bił.- Awanturowali się pod domem moich rodziców, domagali zwrotu pieniędzy, wystraszyli mamę, chciałem ich za to tylko nastraszyć, nie pobić - zeznawał Rafał Ł.Dokładnie przedstawił zajście w Grzędzicach, gdzie przyjechał peugeotem, a pozostali sprawcy dwoma BMW. Mówił, że szefa firmy mężczyźni bili krótko, bo od razu się przewrócił, a wysokiego pracownika (tego, który ma uraz kolana) bili długo. Wyraził żal za to, co się stało. \W piątek przekonywał sąd, że nie wiedział, że zwołana ekipa będzie mieć ze sobą niebezpieczne przedmioty.- Nie przyszło panu na myśl, że to nie będą zebrani bogobojni ministranci tylko tacy, co już swoją posturą wzbudzają postrach? - pytała sędzia Halina Waluś, prowadząca sprawę.- Chciałem tylko wywrzeć wrażenie - mówił Rafał Ł. - Nie było ich jednak około 15, jak w akcie oskarżenia, ale około 10.- Skoro wyszło nie tak, jak miało być, dlaczego nie wezwał pan policji, pogotowia? - pytała sędzia.- Byłem w szoku, bałem się konsekwencji, odpowiedzialności za to, co się stało - odpowiadał Rafał Ł. - Oni okazali się nieobliczalni. Pobili osoby nie zasługujące na to.W protokole z końca października jest kolejna zmiana wyjaśnień.- Prawdą jest, że to ja zleciłem straszenie i pobicie trzech osób osobie, która była już karana za podobne przestępstwa, z użyciem przemocy fizycznej - zeznał wtedy oskarżony.Jednak w sądzie wycofał się z tego twierdząc, że powiedział to dlatego, bo gdy po zatrzymaniu siedział miesiąc w zakładzie karnym, współwięźniowie podczas spacerów radzili mu się do wszystkiego przyznać.- O czym rozmawiał pan z osobą, do której dzwonił przed wyjazdem do Grzędzic? - pytał pełnomocnik poszkodowanego.Ł. odpowiadał, że o wizycie pod domem rodziców, o tym że chce im pogrozić, że mają ich odstraszyć swoją obecnością.- Chciałem żeby wszyscy usłyszeli, że jak jeszcze raz przyjadą, to zrobię z nimi porządek - mówił oskarżony. - Nie mówiłem, w jaki sposób ma ich zastraszyć. Nic w zamian nie obiecałem.Adwokat oskarżonego podkreśliła, że to ona, w uzgodnieniu z prokuratorem, przekazała policji dane osoby, odpowiedzialnej za zorganizowanie ekipy, która wpadła do Grzędzic. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, czyli szefa firmy z Grzędzic, przekazał informację, że wobec niewykrycia sprawców postępowanie w sprawie pobicia zostało umorzone. 

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto