Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chcieli mieć związek zawodowy - nie mają pracy

Piotr Brzózka
Michał Szwarc (w środku) mówi, że był zastraszany
Michał Szwarc (w środku) mówi, że był zastraszany fot. Paweł Nowak
Najpierw poleciał na bruk, potem jeździło za nim ciemne bmw, przez domofon ktoś groził teściowej.

Michał Szwarc mówi, że to za działalność związkową. Łodzianin stracił pracę w wielkiej hurtowni medycznej w Officina Labor w Rzgowie cztery dni po tym, jak założył w niej związek zawodowy.

Officina Labor to część toruńskiego Torfarmu - największego hurtowego dystrybutora leków w Polsce. Spółka od pięciu lat jest notowana na giełdzie, zatrudnia 5 tysięcy osób, z czego około 300 pracuje w Rzgowie.

W sierpniu w hurtowni doszło do nieszczęścia. Czterech pracowników zostało poparzonych nadtlenkiem wodoru. Jak mówią, obrażeń może by nie było, gdyby firma zapewniła im ubrania ochronne. Po tym zdarzeniu pracownicy postanowili walczyć o swoje prawa. Uzgodnili, że założą w firmie związek zawodowy. Na jego czele stanął 30-letni brygadzista Michał Szwarc. 11 września pojechali się zarejestrować do Zarządu Regionu Ziemi Łódzkiej NSZZ "Solidarność". Szwarc mówi, że 14 września poinformował o założeniu "S" swoją przełożoną.

- A 15 września wieczorem zostałem zwolniony. Bez podania powodu. Co ciekawe, wypowiedzenie dostałem od szefa "sekcji bezpieczeństwa", czyli człowieka odpowiadającego w naszej firmie za ochronę. Przyjechał w tym celu aż z Torunia - dziwi się Szwarc.

Po nim pracę zaczęli tracić kolejni założyciele: Adam Kopycki, Jarosław Iwaszkiewicz. Mówią, że do dziś zwolniono już 8 związkowców.

- Pracownicy nie zostali zwolnieni za działalność związkową - zapewnia Beata Korzeniewska, rzecznik Torfarmu. A za co? Tego firma nie może podać ze względu na ochronę danych osobowych. Korzeniewska zapewnia, że o założeniu związku władze firmy dowiedziały się dopiero 21 września. Co zaś do roli "sekcji bezpieczeństwa" w całej sprawie, pani rzecznik stwierdza, że udział ludzi związanych z ochroną jest rzeczą normalną, gdy rozwiązywane są umowy z pracownikami. A to ze względu na "pełniony nadzór nad przepływem masy towarowej".

To nie przekonuje związkowców. Zwłaszcza że w październiku zaczęły się dziać dziwne rzeczy.

- Koło bloku mojej żony zauważyłem ciemne bmw - mówi Szwarc. - Siedziały w nim dwie osoby. Szedłem na zakupy. Auto zaczęło za mną jechać, zaparkowało pod sklepem. Po wyjściu kilka razy zmieniałem kierunek, żeby upewnić się, że jestem śledzony. Samochód cały czas podążał za mną. W końcu zaparkował przed naszą klatką. Wezwałem policję, patrol wylegitymował pasażerów. Potem auto krążyło jeszcze 2 godziny po osiedlu. Teściowa powiedziała, że jeden z siedzących w środku mężczyzn powiedział do niej przez domofon: "Wszyscy jesteście rozjeb..." - relacjonuje Michał Szwarc. Mężczyzna mówi, że to samo bmw dostrzegł następnego dnia przed firmą w Rzgowie.

- Wezwałem patrol policji z Tuszyna, który ustalił, że samochód należy do... szefa "sekcji bezpieczeństwa" w Torfarmie - dodaje Szwarc.

Beata Korzeniewska mówi, że jej firma nie ma żadnych informacji dotyczących zawiadomienia do prokuratury w sprawie popełnienia przestępstwa przez współpracownika Torfarmu, w związku z "rzekomą inwigilacją pana Szwarca".

Tymczasem zawiadomienie jest i to niejedno.

W sumie do Prokuratury Rejonowej w Pabianicach skierowano 3 doniesienia. W sprawie wypadku, w sprawie wyrzucenia działaczy z pracy, a także właśnie w sprawie gróźb karalnych wobec Michała Szwarca. Dwa ostatnie pisma napisał Waldemar Krenc, szef Solidarności w Łódzkiem. Jednocześnie poprosił ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego o przypilnowanie sprawy. Ten zareagował natychmiast.

- Po otrzymaniu pisma od zarządu łódzkiej Solidarności objąłem nadzór nad tą sprawą. Poprosiłem już Prokuraturę Krajową o przeanalizowanie działań podjętych przez prokuratorów w Pabianicach. Czekam na raport w tej sprawie - mówi "Polsce Dziennikowi Łódzkiemu" Krzysztof Kwiatkowski.

My już wiemy, że prokuratura wszczęła śledztwo w pierwszej sprawie, w drugiej trwa "postępowanie sprawdzające", natomiast trzecim wątkiem Pabianice nie zajmą się w ogóle, bo właśnie oddały sprawę do Łodzi, na Górną...

Czemu Krenc alarmował Kwiatkowskiego? Bo - jak mówi - w Polsce prokuratorzy lekceważą sprawy związkowe.

- A poza tym, napisałem do ministra sprawiedliwości, bo drugiej tak bulwersującej sprawy nie pamiętam. Człowiek, którzy założył związek, był inwigilowany, zastraszany. On i jego rodzina. Mamy podstawy, by obawiać się o ich bezpieczeństwo - dodaje Krenc. Szef związku w Łódzkiem mówi, że do samego utrudniania działalności związkowej zdążył się już przyzwyczaić. Jak mówi, w jednej z firm produkujących okna szef namówił związkowca na wspólne picie alkoholu, a gdy ten się skusił, nie było już ratunku przed dyscyplinarką. Z kolei w hipermarketach praktykowane ma być podrzucanie pracownikom produktów do toreb osobistych. W wielu firmach od lat nie udaje się założyć związku - dla Krenca celem numer jeden jest od lat powstanie "S" w łódzkim zakładzie Boscha.

Solidarność w regionie łódzkim liczy 26 tysięcy członków. Od kilku lat liczba ta jest w miarę stała. Solidarność działa dziś w 400 firmach województwa łódzkiego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto