Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy to zmierzch "Przystani"?

Redakcja
Tomasz Rusek
300 tys. zł kosztowało miasto opracowanie marki Gorzów – Przystań. Kolejne 100 tys. zł z kawałkiem poszły na gadżety i promocję. A po czterech latach, okazuje się, że owszem, hasło znamy, ale... niewiele z niego rozumiemy.

- Zrobimy referendum w sprawie wycięcia z nazwy miasta przymiotnika Wielkopolski - zapowiadał twardo cztery lata temu prezydent Tadeusz Jędrzejczak, gdy wyszedł z konferencji, na której prezentowano założenia marki Gorzów - Przystań. Nic jednak z tego nie wyszło, z każdym rokiem zapał do referendum malał. Były ważniejsze wydatki.Tymczasem dziś, po czterech latach nowi, znowu opłaceni przez miasto fachowcy mówią: wytnijcie w końcu „Wielkopolski" z nazwy, bo myli ludzi z Polski. I co? I nic. Jak się dowiadujemy, znowu nie ma na to szans. - Nie teraz, nie przed wyborami. Poza tym koszty tej operacji byłyby spore. Pamiętamy o tym, ale nie będziemy na razie zmieniać nazwy miasta. Mamy ważniejsze, pilniejsze wyzwania - odpowiedział nam w poniedziałek prezydent. Czyli nazwa zostaje po staremu.A przecież gdy w styczniu 2010 r. urzędnicy z przytupem prezentowali markę Gorzowa, plany były wielkie, a jednym z głównych: właśnie zmiana nazwy. Mieliśmy najpierw zawojować Przystanią i pomarańczowo-czerwono-białymy barwami miasto, a potem pół Polski. Mieliśmy zaszczepić ludziom przekonanie, że tu, u nas, jest luz, niespokojne duchy artystyczne, klimat dla sztuki, a wszystko kręci się wokół rzeki. Że jest fajnie, że tu można zwolnić, zatrzymać się, znaleźć swoją - tadam! - Przystań. Mieliśmy...Minęły cztery lata. Jak trzyma się Przystań? Miasto zamówiło właśnie badania, by sprawdzić rozpoznawalność marki. Mamy wyniki. Fachowcy z Instytut Nauk Społeczno-Ekonomicznych z Łodzi za 14 tys. zł (płacił magistrat) telefonicznie zapytali o markę 300 gorzowian i 232 osoby spoza miasta (z woj. lubuskiego, zachodniopomorskiego, wielkopolskiego, dolnośląskiego i opolskiego). Wnioski badaczy dają do myślenia. Owszem, aż 74 proc. gorzowian kojarzy hasło Przystań. Jednak „z drugiej strony mieszkańcy mają niewielkie rozeznanie w zakresie założeń i celów marki". Czyli okazuje się, że przez cztery lata wbijania nam do głowy Przystani (logo jest niemal wszędzie, barwy miasta też, „noszą" je autobusy, niektóre tramwaje, przystanki, wszystkie plakaty które wypuszcza miasto lub podległe mu instytucje), tylko... większość z nas nie ma pojęcia, czemu promujemy się tak, a nie inaczej. A nasze pozostałe skojarzenia z miastem trącą już banałem: rzeka i żużel.Jeszcze gorzej prezentują się konkluzje z badania ludzi spoza miasta. Nie znają marki (co nie dziwi, bo nigdy nie wyszliśmy w zorganizowany sposób z promocją poza granice miasta), ale – co gorsza – nie potrafią często prawidłowo wskazać położenia Gorzowa. Właśnie przez nieszczęsny przymiotnik na końcu naszej nazwy.I co teraz? Firma, która przeprowadziła badanie, zaleca zlikwidować przymiotnik w nazwie (już wiemy – to na razie nierealne) oraz radzi „podjąć drugi etap działań". Polegać ma on m.in. na „wdrożeniu mieszkańców Gorzowa w wartości związane z marką, wyjaśnienie wątpliwości z czym się wiąże hasło Gorzów - Przystań, jakie są jego założenia, wartości". Czyli po czterech latach od wprowadzenia marki mamy de facto... ją wprowadzić.Zadanie to dla wydziału kultury i promocji. Anna Pękalska z tego wydziału (jego dyr. Ewa Pawlak jest na długim zwolnieniu) przyznaje, że „po latach sporo tej wiedzy faktycznie mogło wywietrzeć i czas przypomnieć mieszkańcom założenia marki". Jednak na zalecane przez ekspertów referendum w sprawie nazwy i promocję marki poza Gorzowem po prostu... nie ma szans, bo nie ma pieniędzy. - Będziemy starać się o odpowiednie zapisy w kolejnym budżecie - zapewnia A. Pękalska.Jednak już dziś wiadomo, że w napiętym planie wydatków (miasto zaczyna wielkie budowy i remonty w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych) na takie „fanaberie" konkretnych pieniędzy zabraknie.- Marka nam nie wyszła i chyba czas to sobie powiedzieć otwarcie - ocenia radny Nadziei dla Gorzowa Jerzy Wierchowicz. Jego zdaniem nie warto inwestować w taką promocję czy referendum. - Poszliśmy trochę ślepo za innymi samorządami w taki marketing. Skoro już jest ta Przystań, kojarzymy hasło, niech więc zostanie. Ale na tym poprzestańmy. Życie pokazuje, że już poprzestaliśmy - mówi radny Wierchowicz. Mieliśmy:* wbić gorzowianom do głów hasło Gorzów – Przystań i uzasadnienie takiej marki – udało się połowicznie* zlikwidować przymiotnik „Wielkopolski" – nic z tego nie wyszło* organizować coroczną paradę barek jako naszą sztandarową imprezę – nic z tego nie wyszło* zorganizować program stażowy dla artystów – nic z tego nie wyszło* powołać do życia Akademię Gorzowską – nie z winy miasta ciągle się to nie stało* powołać do życia uczelnię artystyczną – budowa szkół przy filharmonii jest w planach na najbliższe pięć lat* z kluczowych dla miasta „markowych" inwestycji udał się bulwar, filharmonia i amfiteatr – nie mamy przystani, wyremontowanych kamienic, śródmieścia wyłączonego z ruchu, tramwaju wodnego (w planach) czy nowego ośrodka sztuki (w planach)* nie można – wbrew zaleceniom – mieszkać na barkach, a w kamienicach – wbrew zaleceniom – nie ma loftów dla artystówWynikające z dezinformującego przymiotnika „Wielkopolski" problemy w komunikacji, również tej promocyjnej, można zażegnać, po prostu z niego rezygnując. Nasi rozmówcy coraz częściej opowiadają się za tym pomysłem, dostrzegając pełen nonsens sytuacji.Gorzów jest miastem na tyle swoistym ze swoimi korzeniami, losami, mieszkańcami i potencjałem, że nie potrzebuje się dookreślać. Tym bardziej, gdy z tego dookreślenia nic dobrego dla miasta nie wynika​ 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Czy to zmierzch "Przystani"? - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto