Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak karać wandala, czyli pan magister w kryminale

Redakcja
fot. datarec/sxc.hu
fot. datarec/sxc.hu Ilustracja Redakcji MM
Architekt, germanista i graficiarz. Co ich łączy? Po pierwsze to, że złamali prawo. A po drugie, że zamiast oglądać świat zza krat, wykorzystują swoje umiejętności i pracują na rzecz miasta w ramach zadośćuczynienia.

Co się dzieje, gdy zostaje złapany ktoś, kto złamał prawo? Pierwsza odpowiedź, jaka ciśnie się na usta, to: „idzie za kratki". Po co jednak zapewniać skazanemu przymusowy urlop, skoro można go wykorzystać bardziej efektywnie? Sporo wie o tym strażnik miejski, Jacek Baranowski, który co rusz kieruje nowych skazańców do pracy na rzecz miasta. - Przeważnie ich zadanie polega na sprzątaniu lasów, likwidacji dzikich wysypisk i tego typu prac porządkowych - mówi. - Za każdym razem staram się jednak wybadać, z kim mam do czynienia, bo wbrew pozorom, trafia nam się wielu fachowców, których szkoda byłoby przeznaczyć do zwykłej, fizycznej pracy - zdradza.
I tak, w historii nowosolskiego magistratu mieliśmy tak nietypowych skazańców, jak architekt, który miast oglądać świat zza krat, pracował na rzecz miasta opracowując różnorakie projekty i załatwiając potrzebą dokumentację. Podobny los spotkał germanistę, którego kara polegała na tłumaczeniu urzędowych pism.
- Jeśli mamy jakiegoś majstra od murowania, tynkowania czy wstawiania okien, to staram się wykorzystać jego umiejętności - tłumaczy J. Baranowski. - Kiedyś złapaliśmy grafficiarza, który zniszczył elewację Liceum Ogólnokształcącego i kilku pobliskich domów. Został skierowany do pana Jerzego Ceglarka, który wykorzystał jego talent, do ozdobienia drugiej części Parku Krasnala. Jego malunki są już gotowe i czekają na swój moment. A ma chłopak talent, do dziś mam gdzieś płytę z jego pracami - opowiada strażnik.
A co dzieje się ze skazanym, gdy będzie się migał od odpracowania wyznaczonych godzin? - Wtedy kara ograniczenia wolności zamieniana jest na areszt - tłumaczy strażnik. - Czasami jest to 15, czasami 60 dni. Maksymalna kara za jeden wyrok to 180 dni - wyjaśnia.
Jak podkreśla J. Baranowski, wszelkiego rodzaju wandale i chuligani nie powinni żyć w przeświadczeniu, że są bezkarni. - Niedawno kolejne dwie osoby dostały po 20 godzin ograniczenia wolności, co w praktyce oznacza sprzątanie lasów komunalnych - mówi. - Oprócz tego poniosą też koszty naprawy tego, co zniszczyli - dodaje. Tym razem „ofiarą" ułańskiej fantazji wandali padł m.in. znak drogowy. - Nie każdy wie, ale kradzież znaku drogowego może spowodować zagrożenie w ruchu lądowym - wyjaśnia. - A jeśli przez to ktoś ucierpi na zdrowiu, rodzina poszkodowanego może dochodzić dożywotniej renty - mówi J. Baranowski.
Pozytywne zdanie o aktywnym wykorzystywaniu skazańców mają też mieszkańcy miasta. - Popieram w stu procentach - mówi pani Grażyna. - Bo dopiero jak człowiek trochę popracuje, to do niego dotrze, jak bezsensowne jest niszczenie cudzej własności - dodaje.
- Jeżeli ktoś ma dokonać jakiegoś zadośćuczynienia, to mając taki wybór, siedzenie za kratkami jest najmniej sensowne - komentuje pan Czesław. - A jeśli już się jakiś fachowiec nawinie, to tym bardziej trzeba go wykorzystać zgodnie z jego przeznaczeniem - śmieje się. - Swoją drogą dziwne, że tacy wykształceniu ludzie łamią prawo, prawda? - pyta. Trudno mi było się z nim nie zgodzić...

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto