Nietypowy protest rozpoczął się w lutym po tym, jak na prośbę m. in. Marcina, obniżono krawężnik przy skrzyżowaniu ul. Miedzianej z ul. Platynową na Woli. Urząd zrealizował jednak tylko część prośby, bo nie ustawił słupków i kierowcy dalej parkują w tym miejscu praktycznie uniemożliwiając przejście.
- Ludzie parkują tam nawet gdy obok są wolne miejsca parkingowe - denerwuje się Marcin. Zapewne wynika to z tego, że obok są „legalne” miejsca, ale za postój trzeba zapłacić. Samowolka opłaca się kierowcom tym bardziej, że Straż Miejska nie podejmuje interwencji. Sprawa została kilkukrotnie zgłoszona, ale w słuchawce można było usłyszeć jedynie: „Brak podstaw do interwencji. Nie stwierdzono skrzyżowania”. - To zabawne, bo parking na który holuje się takie samochody jest dosłownie dwa skrzyżowania dalej, więc holowniki kursujące na zlecenie Straży Miejskiej mijają to miejsce cały czas - tłumacz nam aktywista. Warto dodać, że parkowanie w tym miejscu jest zabronione. Obok jest skrzyżowanie, a poza tym jest to strefa wyłączona z ruchu.
„Odrobinę empatii, ok?”
Miarka się przebrała, a Marcin rozpoczął działanie na własną rękę. Zaczął pisać… listy i umieszczać je za wycieraczką. „Nie po to dzielnica, na mój wniosek obniżała w tym miejscu krawężniki, żeby teraz to ktoś bezmyślnie zastawiał. Tu chodzą ludzie, jest wyjście z PKP. Odrobinę empatii, ok?” - pisze na jednej z kartek zostawionej za wycieraczką. „Nie po to jest niski krawężnik, żeby samochodzikowi było wygodniej” - dodaje w innej wiadomości.
Czy taki protest przynosi efekty? - Nie widziałem samochodu, który dostał kartkę i zaparkował drugi raz w tym miejscu - przyznaje Marcin. - Próbowałem kiedyś rozmawiać z kierowcami, ale jest bardzo duża agresja z ich strony - dodaje. Mimo tego kierowcy zawsze zabierają list przyczepiony za wycieraczką. Być może dlatego, że aktywista swoje kartki zawsze pisze „od serca” i indywidualnie podchodzi do każdego przypadku.
- Gdy ktoś wjeżdża po tym krawężniku i jedzie dalej chodnikiem, żeby zaparkować na trawie czy raczej na błocie, bo trawa została już rozjeżdżona, to już w ogóle szlag trafia – irytuje się. Trzeba przyznać, że tego typu akcja może bardziej działać na kierowców niż zwrócenie uwagi czy mandat od Straży Miejskiej. Jedno jest pewne, jeżeli chodzi o nielegalne parkowanie w Warszawie, dużo jest miejsc które wymagają interwencji. W internecie coraz częściej pojawiają się zdjęcia „listów miłosnych” - jak Marcin nazywa swoje kartki. To właśnie z powodu zainteresowania innych osób uznał, że warto kontynuować tę akcję. Miejmy nadzieję, że kierowcy wezmę sobie do serca „listy miłosne” od Marcina i przystaną tarasować przejście ze stacji kolejowej.
Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?