Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy bloku koło Dębicy narzekają na fatalne warunki

Redakcja
- Płacimy krocie, a warunki są tragiczne. Teraz prezes spółdzielni bierze kredyt i każe go spłacać, bo inaczej nie zrobi remontu – skarży się Józef Jamielucha. – Obawiam się, że ci ludzie chcą remontować mieszkanie kosztem innych członków spółdzielni – odpowiada prezes Zbigniew Maślanka.

Zarzutów pod adresem prezesa spółdzielni „Nowy Pustków" pan Józef ma wiele. Podobnie jego wnuczka, Kinga Kaniowska, której dziadek przekazał spółdzielcze prawo własnościowe do lokalu. Oboje czują się pokrzywdzeni. Pani Kinga pisała nawet w tej sprawie do kancelarii prezydenta RP. – Bo dość mam już lekceważenia moich schorowanych dziadków. Mieszkają w fatalnych warunkach razem z niepełnosprawnym synem – mówi rozgoryczona kobieta.
W mieszkaniu jak w obozie
„Na dzień dzisiejszy w mieszkaniu przecieka dach, jest całe zagrzybione, pękają ściany. Z elewacji zewnętrznej odpadają ogromne kawałki tynku (...). Dziadkowie (...) wymienili na swój koszt większość okien, wyposażyli mieszkanie w ogrzewanie gazowe (...). Mimo ich wysiłków mieszkanie cały czas popada w ruinę, a Spółdzielnia raz po raz znajduje sobie powody, żeby nic w tym bloku nie naprawiać (...) dziwnym trafem nie został podłączony do sieci CO ogrzewającego właściwie całą naszą miejscowość. (...) Myślę, że Dziadek obecnie ma niewiele lepsze warunki mieszkaniowe, niż w obozie..." – pisze pani Kinga. Zaznacza również, że pan Józef od 60 lat płaci czynsz i fundusz remontowy. – Od paru miesięcy FR to prawie 350 zł miesięcznie – nie kryje oburzenia Józef Jamielucha.
Prezes chce remontować
- Po pierwsze nasza spółdzielnia istnieje od 16 lat, więc nie możemy odpowiadać za kilkadziesiąt wcześniejszych lat, kiedy budynek należał do miejscowego zakładu pracy. Po drugie porównanie mieszkania do obozu to poważne nadużycie – odpowiada prezes Maślanka. Wyjaśnia też, że budynek nie został podłączony do sieci centralnego ogrzewania, gdyż większość lokatorów (w budynku są cztery mieszkania) nie chciała partycypować w kosztach montażu grzejników. W innych blokach nie było tego problemu. Co do remontu, prezes również uważa, że jest niezbędny. Podobnie zresztą orzekł nadzór budowlany. Maślanka przekonuje, że chce go jak najszybciej przeprowadzić, ale musi zrobić to z obowiązującymi wymogami, a na nie, nie godzą się mieszkańcy bloku.
Trzeba wziąć kredyt
- Zgodnie z ustawą o spółdzielczości nieruchomość jednobudynkowa finansuje się sama. Dlatego musimy zaciągnąć kredyt na kapitalny remont tego budynku, który trzeba spłacać przez 20 lat z funduszu remontowego. Żeby było to możliwe, FR został podwyższony z 0,85 zł do 5 zł za m kw – tłumaczy prezes. Wyjaśnia, że na tych samych zasadach, w myśl obowiązującego prawa, spółdzielnia ociepliła w minionym roku osiem bloków. Prace w spornym budynku będą kosztować ok. 150 tys. zł. Trzeba m.in. wymienić dach. – Dodatkowo wypompowywanie wody z piwnic po czerwcowych ulewach spowodowało pęknięcia w ścianach. Trzeba było wykonać ekspertyzę konstrukcyjno-budowlaną. Istniało ryzyko wysiedlenia bloku – mówi Maślanka.
Kto spłaci pożyczkę?
- Jak za plecami lokatorów można brać kredyt i stawiać ludzi pod ścianą? – pyta Józef Jamielucha. Dostarczyliśmy mieszkańcom oświadczenie, że godzą się na zaciągnięcie i spłatę kredytu, bo nie mogliśmy postąpić inaczej – zapewnia prezes i zaznacza, że koszty są zbyt duże, by udźwignąć je bez pożyczki. – Przed wzięciem kredytu potrzebujemy swego rodzaju zabezpieczenia. Bo, co jeśli wykonamy remont budynku, a mieszkańcy przekształcą się we wspólnotę mieszkaniową i stwierdzą, że są odrębnym podmiotem, którego nie dotyczy kredyt zaciągnięty przez spółdzielnię? Będą go musieli spłacać pozostali członkowie spółdzielni. Nie można podejmować takiego ryzyka – stwierdza Maślanka.
Nie obędzie się bez prawników
Prezes zapewnia, że jeżeli oświadczenia zostaną podpisane, natychmiast ogłosi przetarg. Jest możliwość otrzymania premii remontowo—termomodernizacyjnej, która obniży koszty inwestycji o ok. 20 proc. Prace mogłyby ruszyć, jak tylko pogoda na to pozwoli. A co jeśli lokatorzy nie podpiszą oświadczeń i kredyt nie zostanie wzięty? – Będę musiał zawiadomić nadzór budowlany, że spółdzielnia nie jest w stanie przeprowadzić remontu. Nie wiem, co wtedy zdecyduje nadzór – stwierdza Maślanka. - Skonsultuję tę sytuację z prawnikami. Nie odpuszczę tematu, bo postępowanie prezesa jest krzywdzące dla mnie i moich dziadków – komentuje Kinga Kaniowska. Uważa, że prezes nie powinien wymagać od mieszkańców spłacania kredytu za remont, którego wykonanie jest obowiązkiem spółdzielni.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto