Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Momo: dziecięca bohaterka ratuje świat

Marta J. CHowaniec
Marta J. CHowaniec
Momo, czyli osobliwa historia o złodziejach czasu i dziecku, które zwróciło ludziom skradziony im czas – tak brzmi pełny tytuł książki Michaela Endo, na podstawie której powstał nowy spektakl Teatru Syrena.

Rozmawiamy z Eweliną Pietrowiak, reżyserką spektaklu „Momo”.
Marta Chowaniec: Książka Michaela Endo „Momo” pełni funkcję terapeutyczną. Czy pani spektakl również?

Ewelina Pietrowiak: Taka jest złota zasada pisania książek dla dzieci i reżyserowania dla nich spektakli, że dobro zawsze musi zwyciężyć. Chciałam, żeby spektakl był terapeutyczny, choć to bardzo śmiały zamiar. Mądre przesłanie, które ze sobą niesie książka, nie jest wyrażone wprost. To mnie właśnie zafascynowało i za tym podążyłam w swoim przedstawieniu. Negatywni bohaterowie tej książki są w dzisiejszych czasach bardzo popularni. Kradną ludziom czas.

Ale oszczędzanie czasu jest bardzo cenne...

Paradoksalnie, kiedy przyspieszamy swoje życie, tak naprawdę je tracimy. Nie poświęcamy czasu na to, co jest w nim wartościowe i cenne. O wiele ważniejsza jest rozmowa z przyjaciółmi czy wyjście do teatru niż gonitwa za czasem. Im więcej za nim gonimy, tym bardziej go tracimy. Momo uczy szanowania czasu, a przez to szanowania samego siebie i innych.

Kim jest Momo - główna bohaterka spektaklu?

To bardzo odważna mała indywidualistka. Myślę, że jest jej blisko do innej dziecięcej bohaterki - Pippi. Ale Momo typowa nie jest, bo jest kloszardką. Nie ma mamy ani taty. Nie wiadomo, skąd pojawiła się nagle w ruinach starożytnego teatru. Zamieszkała w nim, czyli żyje jak bezdomna. Potrafi jednak słuchać ludzi. Oni dzięki niej się godzą. Momo ratuje nasz świat opanowany przez złodziei czasu. Myślę, że szczególnie w wykonaniu Marty Chodorowskiej to jest postać, z którą dzieci mogą się utożsamić.

Dlatego wybrała pani aktorkę Martę Chodorowską jako odtwórczynię głównej roli?

Tak. Marta jest kobietą dzieckiem. Znamy się ze studiów. Kiedy przeczytałam książkę, to wiedziałam: albo Marta albo nikt.

Dlaczego w jednej ze scen pojawia się lalka Barbi?

To jest chyba symbol naszych czasów. Ona jest sprzymierzeńcem Szarych Panów, czyli złodziei czasu. Nie jest dziecięca ani przyjazna. Jest dziwna i niedostępna. Bardzo sztuczna. Zabija dziecięcą indywidualność.

Czuje pani presję reżyserowania dla najważniejszej z publiczności, jak określa się dzieci?

Nie jestem reżyserem teatru dla dzieci na co dzień. Dla mnie ten spektakl to coś wyjątkowego. Czuję odpowiedzialność na tyle, ile czuję ją zawsze. Moim zamiarem jest zawsze wyreżyserowanie takiego przedstawienia, jakie chciałabym sama oglądać, które mnie samą zainteresuje. I tak jest też w tym przypadku. Razem z całą ekipą zrobiłam wszystko, żeby to było ciekawe i fajne do oglądania dla całej rodziny.

Dziękuję za rozmowę.


Zobacz również:
Teatr Praski coraz bliżej [wywiad]
Za osiem miesięcy Teatr Powszechny w nowej szacie
Teatr: niebopiekło prowokuje do trudnych rozmów

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto