Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Początek końca horroru stołecznych urazówek

Karolina Kowalska
W styczniu dyżur urazowy pełnią dwa szpitale na dobę
W styczniu dyżur urazowy pełnią dwa szpitale na dobę Janusz Wójtowicz
- To relikt przeszłości, świadectwo dawnego systemu. Formuła, która się wyczerpała i musi odejść do przeszłości - twierdzi wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, który wydał wojnę ostrym dyżurom w stolicy. Wojewoda postanowił zapobiec dantejskim scenom na stołecznych urazówkach, o których od miesięcy rozpisuje się prasa. Kozłowski chce zlikwidować ostre dyżury i zmusić do całodobowej pracy wszystkie stołeczne szpitale.

Na razie udało mu się przeforsować dwa dyżury urazowe na dobę. Od początku stycznia z poważnym urazem będzie się można zgłosić do dwóch szpitali, a nie, jak to było dotychczas, jednego - oddalonego często od miejsca wypadku i niemiłosiernie przepełnionego. Podwójny grafik, który można sprawdzić pod adresem: www.mazowieckie.pl, będzie funkcjonował do końca stycznia. Kolejny zostanie ustalony już po rozmowach z dyrektorami stołecznych szpitali. Trudno jednak liczyć na to, że z wieloletnią tradycją ostrych dyżurów pożegnamy się już w lutym. I to pomimo. - Ta zmiana jest konieczna i korzystna. Z dyżurów zrezygnowały już szpitale w Trójmieście i system sprawdza się znakomicie. Popiera go też NFZ, który płaci za przyjmowanie pacjentów, a nie dyżurowanie określoną ilość godzin - przekonuje Yvetta Biały, rzecznik wojewody.

Dla Magdy Rostowskiej, która w Boże Narodzenie złamała nogę, zwiększenie dyżurów to prawdziwe wybawienie. Już w dniu wypadku podróżowała między szpitalami, bo okazało się, że grafik dyżurów jest nieaktualny i z Solca jechała taksówką na Pragę. Tam dowiedziała się, że wózków nie ma, bo chorzy je kradną, a gipsu doczekała się po wielu godzinach czekania. Kiedy dzień później jej noga zsiniała i w szpitalu przy Lindleya gips zdjęto. Nie na długo.

Po kolejnych dwóch dobach okazało się, że rozcięty gips ociera spuchniętą kostkę. Magda wróciła do Szpitala Praskiego.

- Pod drzwiami czekał tłum. Po kilku godzinach mama siłą sprowadziła lekarza, a ten kazał zdjąć gips. Pracownik w gipsowni stanowczo oświadczył, że gipsu nie zdejmie, bo powinni to zrobić na Lindleya. Dopiero lekarz zmusił go do zdjęcia wcześniej źle założonego gipsu - opowiada Magda Rostowska. Uważa, że gdyby nie - idiotyczne jej zdaniem - dyżury, oszczędzono by jej cierpień. Ponieważ w gipsie chodzić będzie jeszcze sześć tygodni, ma nadzieję, że doczeka reformy wojewody.

Współpr: Marta Sułkowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto