Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Teraz tylko wóz albo przewóz

Redakcja
- Bez samochodu musiałem zawiesić działalność gospodarczą - mówi Andrzej Stachecki
- Bez samochodu musiałem zawiesić działalność gospodarczą - mówi Andrzej Stachecki Jakub Pikulik
- Oddałem w czerwcu busa do naprawy. Dalej jest niesprawny, a ja nie mogę go odzyskać, bo mechanik żąda „zwrotu kosztów” - pożalił się nam Andrzej Stachecki. Rzecznik konsumentów radzi zapłatę i walkę w sądzie.

- Jest koniec grudnia, a ja nie mogę odzyskać busa, którego oddałem do naprawy pół roku temu - powiedział nam wczoraj Andrzej Stachecki. W lutym za 16,3 tys. zł kupił forda transita, dzięki któremu mógł prowadzić działalność gospodarczą. Mężczyzna trudni się handlem, więc regularnie jeździł nim do Niemiec. Gdy w czerwcu tego roku usłyszał, że w silniku coś stuka, postanowił oddać samochód do naprawy. Po sugestii właściciela komisu, w którym kupił auto, zawiózł je do jednego z warsztatów na terenie miasta. - Oddałem wóz, by usunąć wyciek oleju i usunąć stukanie w silniku. Mechanik znalazł przyczynę stukania i zaproponował kapitalny remont silnika za 7 tys. zł - opowiada pan Andrzej.Nie było go stać na wydanie tylu pieniędzy. Za radą rzeczoznawcy postanowił zażądać zwrotu samochodu w takim stanie, w jakim dostarczył go do naprawy. - Gdy przyjechałem do warsztatu, silnik forda stał wymontowany z boku, a ja dowiedziałem się, że przy próbie odpalenia pękł w nim pierścień. Mechanik zaproponował mi nowy silnik z gwarancją. Miałby mnie kosztować 3 tys. zł. - mówi Stachecki. Właściciel samochodu i na to się nie godził, więc mechanik zażądał od niego 1,5 tys. zł za diagnostykę. Pan Andrzej nie zapłacił. Bus w dalszym ciągu stoi więc w warsztacie, a mężczyzna nie wie już, co ma zrobić, by odzyskać samochód. Musiał już przez to zawiesić działalność gospodarczą.Mechanik samochodowy twierdzi, że kwota, której domaga się od Stacheckiego, jest symboliczna: - Musiałem rozebrać cały silnik, a także za 4,5 tys. zł zakupić nowy - mówi. Wyraźnie zastrzega, że zrobił to na prośbę klienta. Choć zakupiony specjalnie silnik może mu się przydać przy innej okazji, to jednak na razie mechanik „zamroził" w nim swoje pieniądze. Postanowił zatrudnić biegłego sądowego rzeczoznawcę. Ten stwierdził, że „do uszkodzenia silnika doszło w warunkach bieżącej eksploatacji, przy zaniedbaniach eksploatacyjnych ze strony użytkownika". - Zatarł się układ korbowo-tłokowy. To on wywoływał stuki i był przyczyną zepsucia silnika - mówi mechanik.W rozmowie z naszym reporterem potwierdził, że samochód Stacheckiemu wyda, ale po wpłaceniu 1,5 tys. zł. By odzyskać swój samochód, pan Andrzej nie będzie miał najpewniej innego wyjścia. Dlaczego? Zapłatę żądanej kwoty sugeruje nawet Andrzej Wawrzyński, miejski rzecznik praw konsumenta, którego poprosiliśmy o opinię. - Klient powinien zapłacić 1,5 tys. zł, a następnie wystąpić do mechanika o zwrot niesłusznie wydanych pieniędzy. Przy zapłacie powinien też wziąć fakturę - radzi Wawrzyński. Jego zdaniem kłopotów by nie było, gdyby przed naprawą mężczyźni sporządzili pisemną umowę na to, co ma zostać wykonane. Ponieważ umowa była tylko ustna, klient musi za to zapłacić „frycowe", a swoich praw dochodzić w sądzie. Przy okazji: rzecznik praw konsumenta zawsze radzi, by wszystkie umowy powyżej 500 zł zawierane były pisemnie. 

od 12 lat
Wideo

Kierowca ciężarówki dachował w przydrożnym rowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto