Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ul. Łużycka. Mieszkańcy bloku obawiają się o swoje bezpieczeństwo

Redakcja
– Myślałam, że to instalacja się pali.
– Myślałam, że to instalacja się pali. Emila Chanczewska
Dym z pieca sąsiadów wchodzi do ich mieszkania. Lokatorzy czekają na interwencję administracji.

W jednym z mieszkań przy Łużyckiej 1 mieszka pani Agata z siostrą. Tej zimy już dwa razy wzywały straż pożarną, bo mieszkanie było pełne dymu. Kobiety nie wiedzą, co się dzieje i nie mogą doczekać się rozwiązania problemu. One mają piec gazowy, sąsiedzi z dołu węglowy. Dym od sąsiadów wybija u nich.
 
– W grudniu w mieszkaniu było siwo, myślałam, że instalacja się pali – mówi Agata Kałuża. – Zadzwoniłam na straż pożarną, po minucie przyjechali na sygnale. Groziło nam zaczadzenie. Zabronili nam w domu spać, a sąsiedzi od soboty do środy nie mogli palić w piecu. Teraz, 11 lutego, chcieli nas ewakuować. Ostatnio znowu coś śmierdziało. A Stargardzkie Towarzystwo Budownictwa Społecznego w ogóle na to nie reaguje, choć im zgłaszałam. Tak nie może być, muszą coś z tym zrobić!
 
Pani Agata opowiada, że po pierwszym wybiciu dymu STBS przysłał ekipę, która zamontowała w kominie wkład.
 
– Potem się okazało, że go do końca nie włożyli – mówi Agata Kałuża. – A mówili, że wszystko jest dobrze. My jednak wciąż nie wiemy, czy jest dobrze. Boimy się kłaść spać. Lokatorki nie wiedzą nawet, co jest przyczyną ich problemów.
 
– Mieliśmy dwie interwencje w bloku na ul. Łużyckiej 1 – potwierdza kpt. Sławomir Łagonda, zastępca komendanta powiatowego Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Stargardzie. – Obydwie związane z przewodami dymowymi. Za stan techniczny przewodów odpowiadają wyłącznie kominiarze. Być może jest niedobra ich konserwacja lub wady konstrukcyjne. Zdarza się, że gdy były budowane, było wszystko w porządku, ale nie spełniają obecnych potrzeb. Mogła też wystąpić tzw. przyducha, gdy sąsiad rozpala w piecu, a dym nie idzie do góry, tylko wychodzi u sąsiada.
 
5 grudnia 2009 r., około godziny 15, przy Łużyckiej 1 był pierwszy pożar kominowy. Pomiar w mieszkaniu pani Agaty wykrył duże stężenie dwutlenku węgla. Strażacy przewietrzyli pomieszczenia, nakazali wygasić piec centralnego ogrzewania i wznowić jego użytkowanie po konsultacji z kominiarzem. Zadymienie w pokoju spowodowane było najprawdopodobniej przez nieszczelny komin. 11 lutego, około 17, w mieszkaniu na pierwszym piętrze przy ul. Łużyckiej 1 znów było zadymienie, spowodowane zapaleniem się sadzy w kominie.
 
Zdenerwowana pani Agata dzwoniła wtedy po pomoc do Pogotowia Lokatorskiego. Nie uzyskała jej jednak.
 
– Mamy elektryka, hydraulika, czy fachowca od gazu, nie mamy nikogo od takich awarii – mówi Czesław Mazurkiewicz z Pogotowia Lokatorskiego. – W takim wypadku możemy tylko przekazać informację i tak też zrobiłem, powiadomiłem zastępcę kierownika rejonu pierwszego. Teraz ta pani musi zwrócić się do STBS, walczyć z nimi, by zrobili, co trzeba. Może też iść do prezesa STBS, który w poniedziałki przyjmuje skargi.
 
Skontaktowaliśmy się z wiceprezesem miejskiej spółki.
 
– Natychmiast się tym zajmiemy – deklaruje Jerzy Siodłak z STBS. – Wydam polecenie, by zostało to sprawdzone. Na pewno nie lekceważymy takich sytuacji i nie pozostawiamy lokatorów samych sobie. To są przecież poważne sprawy, bardzo często gdzieś dochodzi do zaczadzeń.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto