Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Stargardzie Biedronka powstała za darmo

Redakcja
Wioletta Mordasiewicz
Widmo bankructwa jawi się przed firmami ze Stargardu, które budowały sklep przy ulicy Czeskiej. Przedsiębiorcy zapowiadają pikietę.

Na placu budowy Biedronki przy ul. Czeskiej firma Danuty Wiącek robiła stalowe konstrukcje i pokrycie dachu. Na tej budowie pracowało 10 jej pracowników. Za usługę powinna otrzymać prawie 116 tys. zł. Termin zapłaty minął w styczniu tego roku. Pieniędzy nie ma.
 
– Przez te pół roku jakoś dawałam radę utrzymać firmę, ale co będzie dalej nie wiem – bezradnie rozkłada ręce Danuta Wiącek. – Ścigają mnie hurtownie. Nie wiem co robić. Pracownicy Krzysztofa Waszaka kładli wokół Biedronki polbruk. Za roboty powinien dostać 47 tys. zł.
 
– Nie otrzymałem ani grosza – żali się pan Krzysztof. – W tę inwestycję wszedłem częściowo ze swoim materiałem. Straciłem sporo pieniędzy. 43 tys. zł są warte roboty zbrojeniowe, betoniarskie, murarskie i ocieplenie wykonane przez pracowników Grzegorza Szali.
 
– W trakcie robót dostawałem jedynie zaliczki – mówi stargardzianin. – Ostatnia była przed Bożym Narodzeniem. Wszyscy zostaliśmy zrobieni na szaro. Stoimy na granicy bankructwa.
 
Andrzej Makowski za położenie tynków maszynowych we wnętrzu sklepu nie otrzymał ani złotówki. Od połowy lutego czeka na swoje 14 tys. zł. Natomiast 10 tys. zł miał otrzymać Przemek Szypulski, który w sklepie kładł płytki. Też się wypłaty nie doczekał.
 
– Jak nie dostaniemy pieniędzy to przed Biedronką zrobimy pikietę – zapowiadają stargardzcy przedsiębiorcy.
 
Generalnym wykonawcą budowy Biedronki przy ul. Czeskiej jest zakład budowlano-remontowy z miejscowości Skoki w województwie wielkopolskim. Jan Portała, jej właściciel, z wierzycielami nie chce rozmawiać. „Głos” też chciał z nim porozmawiać. Nie odbiera telefonu. Jak się dowiedzieliśmy, za budowę Biedronki wziął od inwestora ponad połowę całej kwoty. Inwestor, spółka Terra Promessa Perfecta z Poznania twierdzi, że o umowach Jana Portały z podwykonawcami nic nie wiedział. Także o tym, że za wykonane roboty im nie zapłacił.
 
– Kariera tego pana w naszym przedsiębiorstwie dobiegła końca – komentuje sytuację Jarosław Gorzelańczyk, prezes tej firmy. – Nie sprostał zobowiązaniom jakie na siebie wziął. O jego zobowiązaniach dowiedziałem się dopiero przed odbiorem technicznym sklepu od jednego z podwykonawców.
 
Inwestor zdecydował, że przejmie zobowiązania generalnego wykonawcy.
 
– Obiecywano nam, że wpłyną na nasze konta w tym tygodniu – denerwują się przedsiębiorcy. – Kolejny raz przesunęli termin uregulowania należności. Ile mamy jeszcze czekać? Komornicy będą nas niedługo ścigać!
 
Prezes poznańskiej spółki próbuje tonować nastroje.
 
– Oni mają dwa wyjścia – mówi Jarosław Gorzelańczyk. – Mogą Jana Portałę podać do sądu. Albo pójść na naszą propozycję. Od przyszłego tygodnia będziemy się z nimi spotykać. Musimy sprawdzić roboty, dokumenty. Są pewne zastrzeżenia co do jakości prac. Ustalamy, kto ma za to odpowiadać. Nie możemy przejąć tych zobowiązań na ślepo. Wypłacimy im pieniądze tak szybko, jak to tylko będzie możliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto