W sobotę pod siedzibą Liberatora, dystrybutora marki Harley–Davidson zgromadziły się tłumy. Wśród odwiedzających dominowała estetyka "na motocyklistę", bądź rockabilly: długie włosy, niekiedy krótsze, zaczesane do tyłu, jeansy, broda, tatuaże, ciemne okulary, bokobrody. Dziewczyny – pin up girls, tatuaże, kokardy, wysokie obcasy, podkreślona talia, gorset. Wśród maszyn, które można było oglądać dominowały konstrukcje mogące pomieścić kilkulitrowe silniki.
I tak idąc ul. Górczewską od strony centrum odwiedzających witał podniesiony, żółty pickup Dodge Ram. Dalej Buick, Corveta, Dodge Charger. To ten ostatni wzbudzał zdecydowanie największe zainteresowanie. Nie zabrakło również motocykli. Najwięcej było oczywiście klasycznych chopperów.
Na imprezie można było się doszukać sporej ilości bezpośrednich odniesień do amerykańskiej popkultury. Nie zabrakło więc sobowtóra Chucka Norrisa, który chętnie fotografował się przy Dodgach, autach, którymi przemieszczali się bohaterowie serialu „Strażnik Teksasu”. Był również motocykl wzorowany na maszynie, którą przemieszczał się Peter Fonda w „Spokojnym jeźdźcu”.
Jak na większości imprez tego typu interesujące motywy przeplatały się z kiczem. Do tych pierwszych należy zaliczyć stoisko firmy Drozd Design, która zajmuje się tworzeniem grafiki. - Malujemy na wszystkim, co nam przyniosą ludzie. Na kaskach, samochodach, gitarach, motocyklach. Używamy najczęściej aerografu - mówi Przemysław Drozd. - Naszym najciekawszym zleceniem było pomalowanie El Camino w Chrystusy - stwierdza. Malowanie samochodu to wydatek w wysokości od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, w zależności od złożoności grafiki. – Nie malujemy wszystkiego. Czasami ludzie przynoszą zdjęcia żony i mówią, żeby to przenieść na samochód, czy bak motocykla. Nie robimy takich rzeczy. To jest wolność, robimy to co lubimy i to co czujemy – dodaje.
Niestety, jak na masową imprezę przystało, nie mogło zabraknąć sceny z dość kiepską muzyką i wodzirejem. Pomimo tego, że w rolę tę wcielił się całkiem inteligentny Michał Figurski, to i tak nie wyszło najlepiej. Wodzirej chyba zawsze musi zawieść.
Nieodzownym elementem każdego motor show jest obowiązkowy instruktaż pierwszej pomocy. Wydaje się, że ludzi do tego typu pokazów ciągnie tylko i wyłącznie grupa innych ludzi, którzy znajdują się wokół ratowników i jęczących poszkodowanych oblanych sztuczną krwią.
W samym pawilonie Liberatora z okazji American Day pojawiło się mobilne studio tatuażu. – Dzisiaj wytatuujemy tylko dwie osoby. To są wcześniej umówieni klienci – mówi Grzegorz Lato ze StreetTattoo.
Całkiem interesująco prezentowały się auta po tak zwanym rat tuningu, czyli celowym postarzaniu elementów samochodu.
Zdecydowanym minusem imprezy była kuchnia. Na posiłek niektórzy czekali po 40 minut. Tą niedogodność łagodziło jednak piwo, które było spożywane przez znaczną część oczekujących na hamburgery.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?