Browary Warszawskie. Miasto w mieście na Woli. Pasaże, uliczki i woonerf

Miał powstać na Pradze, na ulicy Środkowej. Ostatecznie pierwszy woonerf w Warszawie znalazł się na Woli. Znamienne jest to, że powstał na nowej ulicy imienia browarników Haberbusha i Schielego, którą stworzył prywatny deweloper. A to miasto od wielu lat mówi o woonerfie, czyli uspokojonej ulicy, na której piesi i rowerzyści mają nieco większe prawa niż kierowcy samochodów. Co więcej, podobne – publiczne – realizacje udały się już w Łodzi, Poznaniu czy Gdyni.

Niewielki miejski pasaż (135 metrów długości), rozpoczynający się od skrzyżowania z Grzybowską, będzie jednokierunkowy. Zbudowano go nad podziemnym parkingiem, wylewając na powierzchnię surowy beton. Z ziemi wyrastają nieliczne donice na drzewa, a także przyłącza przygotowane pod food trucki lub ewentualne imprezy.

Nową ulicą docieramy wprost do Krochmalnej i budynków mieszkaniowych, które zostały już oddane do użytku. Co ważne, wszystkie szyldy – nawet sklepów spożywczych – są tu spójne i jednolite. I znowu, deweloper wymusił to na najemcach, choć nie miał takiego obowiązku. To dobry przykład, choć trzeba przypomnieć, że miasto przygotowało kompleksową uchwałę krajobrazową, regulującą te i wiele innych kwestii. Dokument, uchwalony przez Radę Warszawy, został zatrzymany przez wojewodę.

Z daleka Browary Warszawskie, nowa inwestycja Echo Investment, wygląda jak zwyczajny kwartał ulic na Woli, zabudowany blokami i biurami, nieco przytłaczający. Po wejściu do wewnątrz prezentuje się ciekawiej. Poza ulicą Haberbusha i Schielego, architekci z pracowni JEMS wymyślili małe placyki (na różnych poziomach wysokości), szerokie schody, przejścia i uliczki, a także jeszcze jeden pasaż biegnący równolegle do „głównej” ulicy.

Docelowo połączy on ul. Prostą i Norblin z ul. Chłodną. Spacerem będzie można przejść od dawnej fabryki, która ma stać się centrum rozrywkowo-gastronomicznym, aż do drugiego – dość podobnego miejsca. Idąc tym szlakiem, po przecięciu ul. Grzybowskiej trafimy do Ogrodu Centralnego, najbardziej zielonej części Browarów Warszawskich. Wyrośnie on nad najciekawszą częścią kompleksu, historycznymi kolebkami z czerwonej cegły.

Dawne piwnice zamienią się w miejsce z knajpkami, gdzie kucharze będą gotować przy swoich stanowiskach, a klienci zamawiać jedzenie i jeść przy wspólnych stołach. Więcej o tym piszemy TUTAJ.

Cała inwestycja, wraz z mieszkaniami (część z nich na wynajem), luksusowymi apartamentami, restauracjami, sklepami i biurami powinna być gotowa jeszcze w tym roku. Mimo problemów związanych z pandemią prace cały czas trwają. Deweloper powinien skończyć na czas, ale swoje aranżacje wykonać muszą jeszcze najemcy. To w obecnych czasach jest trudniejsze.

W porozumieniu z miastem, inwestor wyremontował już ul. Krochmalną. Latem ma zająć się także ul. Wronią, na której wymieni nawierzchnię oraz położy nowe chodniki.

Choć deweloper z działki „wycisnął” sporo, stawiając wieże wysokie na 13 pięter, wewnętrzne uliczki wyglądają przyjaźnie. To zasługa miastotwórczego projektu JEMS-ów. Każdy budynek wygląda nieco inaczej, elewacja i fasady nie są powtarzalne. To powoduje, jakbyśmy chodzili po zwartej zabudowie miejskiej, która powstawała przez lata, równolegle. Cieszy, że deweloper stara się budować według większego planu. Można – złośliwie – stwierdzić, że z tym planowaniem radzi sobie lepiej niż miasto, które wciąż nie uchwaliło spójnego planu zabudowy dla okolicy.