Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karkówka po szlachecku, czyli jak stracić klienta

Redakcja
fot. edy
fot. edy edy
Dobre lata gorzowskiej gastronomi dawno minęły. Gorzowianie wolą sami coś upichcić niż zjeść w lokalu. Wydawało mi się, że dla właściciela restauracji czy też baru każdy konsument jest na wagę złota. Tymczasem...

Jestem z tych nielicznych, którzy dość często jadają obiady ,,na mieście". Zmusiły mnie do tego zdarzenia losowe. Żona musiała na dwa lata opuścić Gorzów i zająć się wnuczkiem. Zostałem sam, no może nie sam, bo z przyjacielem... Aresem. Tak trwamy już rok.
Nie mam czasu ani chęci na gotowanie sobie obiadków. Gotowaniem zajmuję się w soboty, jeżeli są one dla mnie wolne i w każdą niedzielę. Przez ten rok poznałem większość restauracji czy też gorzowskich barów i stołówek. Wiem, gdzie i jak karmią. Wiem, do których lokali warto zawitać, a które trzeba z daleka omijać...
Dzisiaj w pracy kręciłem się przez cały dzień w centrum Gorzowa, kończąc ją  na ulicy Wodnej. Na widok reklamy pierogów w oknie wystawowym znajdującego tu się baru poczułem nagły przypływ głodu. Lubię pierogi, więc w ułamku sekundy stałem już przed barową ladą. Kątem oka dostrzegłem jednak w stojącym na barze menu pozycję ,,Karkówka po szlachecku". Do tego ziemniaczki i suróweczka. Miłość do pierogów to jedno, ale przegapić tak reklamowaną karkóweczkę? Nigdy!
Pani za ladą przyjęła zamówienie i wydała odpowiednie dyspozycje do kuchni. Podliczyła rachunek i podała mi cenę. Cena przyzwoita - pomyślałem i podałem Pani zza lady banknot o nominale 50 zł.
- Niestety nie będę miała wydać reszty - rzekła i oddała mi pieniądze. - To co, dzisiaj serwujecie obiady za darmo?-odpowiedziałem. - Przyjmuję tylko drobne - skwitowała.- No cóż, w takim razie dziękuję - odpowiedziałem i opuściłem lokal, przysięgając sobie, że więcej tu moja noga nie stanie.
Jak widać z mojej dzisiejszej przygody, niektórym właścicielom lokali na konsumentach wcale nie zależy. Jeszcze do niedawna myślałem, że walczą oni o klientów jak lwy, że klient nasz pan, a tu... Pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Odmowa wydania posiłku i rezygnacja z zarobienia kasy... Takim sposobem kokosów na tym interesie właściciel nie zrobi. Myślę, że nie byłem pierwszym klientem tak potraktowanym przez panią obsługującą bar. Kto tu zawinił? Ja, bo nie miałem odliczonej kwoty na obiad czy pani, która słabo zorganizowała sobie warsztat pracy?
Po wyjściu z baru udałem się do znajdującej się tuż obok restauracji chińskiej. Zamówiłem wieprzowinę w sosie słodko-kwaśnym z ryżem i surówką. Co prawda to nie karkówka po szlachecku, ale obsłużono mnie szybko, nikt nie robił problemu 50-złotowym banknotem, a i potrawa była smaczna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto