Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kronika PKiN: jak Pałac miał stanąć na Pradze [część II]

Karolina Eljaszak
Karolina Eljaszak
O kotach, które mają własnego weterynarza, 117 gatunkach roślin, które żyją na dachu Pałacu i o tym, dlaczego PKiN stanął w Śródmieściu, a nie na Pradze czy Mokotowie rozmawiamy z kronikarką "strzykawki" Hanną Szczubełek.
Zobacz również:
Kronika PKiN: kto chciał kupić Pałac [część III]
Kronika PKiN: kto jest panią domu w Pałacu? [część I]

- Lew Władimirowicz Rudniew był naczelnym architektem Pałacu i naczelnym architektem w Związku Radzieckim. I był to pierwszy architekt, którego Lenin po rewolucji październikowej wysłał do Stanów Zjednoczonych, aby zobaczył sobie tamtejsze ogromne budynki - opowiada Hanna Szczubełek.

I tak powstała koncepcja, że skoro Stany Zjednoczone, potęga kapitalistyczna, mogą mieć wspaniałe drapacze chmur, to musi je mieć także potęga socjalistyczna - Związek Radziecki. Taki był początek oryginalnego stylu architektonicznego, który możemy podziwiać także w Warszawie na przykładzie Pałacu Kultury i Nauki czy ulicy Świętokrzyskiej.

Józef Sigalin, szef Biura Odbudowy Stolicy i Naczelny Architekt Warszawy w jednej osobie, w swoim podręcznym kalendarzyku z 1951 roku, pod datą 2 lipca zapisał: "Wiadomość poufna od H.M. przed objazdem Warszawy z WMM". Przytacza tę notatkę w wydanej wiele lat później książce "Warszawa 1944-80 Z archiwum architekta". I wyjaśnia: 2 lipca 1951 roku zadzwonił Hilary Minc, formalnie szef Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i minister przemysłu, faktycznie postać znacznie ważniejsza ze stosownymi instrukcjami przed "jutrzejszym, szczególnym dniem". Nazajutrz Sigalin miał oprowadzać po Warszawie, bawiącego z oficjalną wizytą w Polsce, Wiaczesława Mołotowa, podówczas - prawą rękę Stalina. Minc poinformował, iż Mołotow "znienacka" wystąpi z propozycją postawienia w Warszawie tzw. wysokościowca, w typie tych, które Rosjanie od niedawna budują u siebie, i z których są tak dumni. Ów dar, postanowił ofiarować Polsce sam Józef Wisarionowicz. Instrukcja Minca dla Sigalina brzmiała: nie być zaskoczonym propozycją, ustosunkować się generalnie pozytywnie i nie wikłać się w szczegóły.

Prawdą jest jednak, że warszawiacy mieli oficjalnie "szerszy" wybór: pomiędzy metrem, osiedlem mieszkaniowym i właśnie wysokościowcem. Nazajutrz, w czasie spaceru po odbudowującej się Warszawie, rozmowa w tej sprawie była wyjątkowo lapidarna: - A jak byście widzieli w Warszawie taki wieżowiec jak u nas? - rzucił Mołotow. - No cóż, owszem - odpowiedział zgodnie z instrukcją, generalnie pozytywnie i bez szczegółów, Naczelny Architekt Warszawy. I tak ruszyła machina.

- Planowano wytyczenie centralnego punktu Śródmieścia. Były projekty, by wybudować Pałac na Pradze czy Mokotowie - mówi Szczubełek. - Ale chodziło o zabudowę centralną, wytyczenia środka, osi Warszawy. Postanowiono więc wznieść Pałac własnie w tym miejscu.

Zespół architektków pod wodzą Lwa Rudniewa przygotował pięć projektów budynku, jednak pozostałe nigdy nie ujrzały światła dziennego. - Wtedy nie dyskutowało się publicnzie projektów. Ktoś podejmował decyzję i sie budowało - wyjaśnia pani Hanna.

Od początku istnienia "Pekinu" mieszka w nim stado kotów. - Koty były już w momencie budowy Pałacu, bo wyburzano tu kamienice czynszowe, a ludzie przesiedlano - mówi kronikarka. - Koty nie wyprowadziły się z mieszkańcami, zostały tutaj i przeniosły się do Pałacu. A że w Pałacu była restauracja Trojka i restauracja Kongresowa, więc one w podziemiach miały odpadki w pojemnikach, czyli było co jeść.

Od paru lat koty są na etacie zarządu Pałacu. Mają własną opiekę weterynaryjną, panią, która się nimi opiekuje i własny pokój, gdzie pracownicy zrobili kotom domki.

- Szczury i myszy? - dziwi się pani Szczubełek. - W Pałacu na pewno ich nie ma. Jak czują obecność kota, od razu się wyprowadzają. A nawet, jakby się pojawił taki szczur to od razu zostałby rozszarpany przez dość pokaźne stadko.

Stałymi mieszkańcami najwyższego w Polsce budynku są także liczne gatunki roślin. - Na Pałacu rośnie 117 gatunków. Między innymi samosiejki brzózek, mchy i porosty. Mi się najbardziej podoba zanokcica murowa - śmieje się kronikarka. - Skąd sie biorą? Przywiewa je wiatr, a także turyście zrzucają z XXX piętra nasiona czy pestki słonecznika.

Każdego roku wszystko jest wyrywane, by korzenie nie uszkadzały płyt, ale wiosną znów rośliny odrastają. I pełnią ważną rolę. Młodzi botanicy, studenci, badają je i skrupulatnie opisują. Także i one mają swoją rolę i miejsce na kartach pałacowych kronik.

Współpraca: Agnieszka Borowa



Zobacz również:

Znamy 7 Cudów Warszawy!

Pałac Kultury i Nauki [7 Cudów Warszawy - nominacja]

Sikorski: zburzmy Pałac Kultury i Nauki

Pałac Kultury i Nauki w Warszawie - fotoreportaż

Warszawa wita w Soclandzie

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto