Niepewny los kładki na Wisłoku

Wyremontować kładkę, która leży na terenie dwóch gmin, obiecały po połowie Boguchwała i Rzeszów. Od tej deklaracji mija jednak pół roku, a przeprawa jest w coraz gorszym stanie.
Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego uznał, że to gmina Boguchwała odpowiada za nią i dlatego też nakazał, by wykonała jej ekspertyzę.
Kosztowna ekspertyza
Z decyzją nie zgodziły władze Boguchwały. Na postanowienie złożyły zażalenie.
- Odwołaliśmy się, bo nam, małej gminie, zleca się ekspertyzę, która kosztuje kilka tysięcy złotych. Z drugiej strony jest przecież deklaracja dużego miasta, które też chce brać udział w remoncie, więc dlaczego tylko my mamy płacić – tłumaczy Piotr Klimczak, wiceburmistrz Boguchwały.
Czy to oznacza, że wycofujecie się z obietnicy remontu obiektu? - pytamy.
- Zależy nam na remoncie, ale nie możemy naruszyć dyscypliny finansów publicznych – tłumaczy. - Nie mamy ostatecznej decyzji, że to my jesteśmy zarządcą kładki, więc jako gmina nie możemy przeznaczyć na to pieniędzy. Postanowienie inspektora, to za mało - wyjaśnia wiceburmitrz.Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Rzeszowie, do którego wpłynęło odwołanie, jeszcze nie zdecydował czy utrzyma w mocy postanowienie niższej instancji, czy też uzna racje gminy.
Jak nie gminy, to może ktoś inny?
Sprawę dodatkowo komplikuje to, że Straż Miejska w Boguchwale wydała polecenie przywrócenia kładki do stanu używalności lub zabezpieczenia jej Zarządowi Zlewni Wisłoki i Wisłoka w Rzeszowie.
- Kładka nie jest nasza, a straż nie miała upoważnienia do takiej kontroli – tłumaczył nam Zbigniew Sokół, zastępca dyrektora Zarządu.
W związku z tym, że nie zgadza się z decyzją strażników, sprawa trafiła do sądu. Od jej wyniku, z kolei Boguchwała uzależnia swój udział w remoncie. Gmina tłumaczy, że jeśli sąd uzna rację Straży Miejskiej, odpowiedzialnym za kładkę będzie właśnie Zarząd.
Do sprawy wrócimy.