Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polonia traci wygraną po główce z 16 metrów

Cezary Kowalski
Ebi Smolarek
Ebi Smolarek fot. Polskapresse
Polonia piąty raz z rzędu nie potrafiła wygrać w lidze. Trzeba jednak przyznać, że tym razem drużyna Pawła Janasa była wyjątkowo blisko sukcesu. Do 90. minuty prowadziła 2:1. Gola na 2:2 w ostatniej chwili strzelił jednak Przemysław Kaźmierczak.

Były zawodnik Boavisty, FC Porto czy Vitorii Setubal pokazał to, za co był ceniony przez lata w Portugalii. Umiejętność gry w powietrzu. Po dośrodkowaniu Sebastiana Mili strzelił głową z... 16 metrów. Wyskoczył wyżej od Dariusza Pietrasiaka i Piotra Dziewickiego i przelobował żałośnie stojącego 5 metrów przed własną bramką Michała Gliwę. Przy pierwszej bramce na 1:0 dla Śląska też dośrodkowywał Mila i też Kaźmierczak wygrał walkę z tym samym duetem środkowych obrońców Polonii (piłkę do siatki przypadkowo wepchnął Łukasz Piątek).

W międzyczasie dominowała Polonia. Po godzinie gry na 1:1 strzelił Pietrasiak (głową po dośrodkowaniu Brzyskiego z rzutu rożnego), a później pięknie z 30 metrów rezerwowy Bruno Coutinho.

Trener Janas, który przez minione dwa tygodnie nie miał do dyspozycji zawodników, którzy wyjeżdżali na zgrupowania różnych reprezentacji, zaryzykował i wpuścił do gry od pierwszej minuty trzech graczy, którzy właśnie wrócili z męczącego wyjazdu kadry do Ameryki Północnej. Wszyscy wcześniej narzekali, że jeszcze nie w pełni przestawili się na czas europejski. Nie było jednak po nich tego widać. Mierzejewski był aktywny, najczęściej strzelał na bramkę, Pietrasiak grał na swoim zwykłym poziomie. Kłopoty miał Smolarek, ale raczej niewynikające ze zmęczenia. Ustawienie go na szpicy w ataku (nie mógł grać zdyskwalifikowany Sobiech, Gołębiewski usiadł na ławce rezerwowych) nie było najlepszym pomysłem.

Ebi nie mógł doczekać się na podania od kolegów, a jak już do nich dochodził, bez trudu powstrzymywali go obrońcy Śląska. Pożyteczny był tylko wówczas, kiedy zbiegał do linii bocznej i usiłował współpracować z Mierzejewskim. Jedno z jego znakomitych podań powinno przynieść bramkę na 1:0 dla Polonii, ale Mierzejwski spudłował. Kiedy reprezentant Polski schodził z boiska w 60. minucie zmieniony przez Gołębiewskiego, nie krył irytacji. Z trudem wyciągnął rękę do dziękującego mu Janasa. Wyraźnie chciał grać dalej. Były selekcjoner szukał jednak nowych rozwiązań i wciąż widać, że etap optymalnego ustawienia drużyny nie jest zakończony.

Eksperyment z osamotnionym Smolarkiem się nie udał. Powrót do gry w pierwszym składzie Łukasza Piątka czy Łukasza Trałki też nie. Zastanawiające było posadzenie na ławce rezerwowych jednego z najlepszych w poprzednim meczu Andreu Mayorala. Janas w przeciwieństwie do poprzednich trenerów Polonii na razie nie musi się bać zwolnienia. Może eksperymentować do wiosny, na tyle, aby nie stracić kontaktu z czołówką tabeli.

Zimą właściciel klubu Józef Wojciechowski przeprowadzi kolejną (według wtajemniczonych już ostatnią) ofensywę transferową. Tak aby Janas mógł skutecznie zawalczyć o mistrzostwo Polski. Według źródeł zbliżonych do JW Constrution w przypadku niepowodzenia misji Janasa Wojciechowski miałby wycofać się z finansowania klubu. Strata do lidera wciąż rośnie. Prowadząca w tabeli Jagiellonia ma 9 pkt więcej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tomasz Bajerski po meczu Abramczyk Polonia Bydgoszcz - Orzeł Łódź

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto