Samoloty w Deszcznie? Gmina odpowiada: Tak!

Deszczno to wieś koło Gorzowa. Formalnie. Ale tak naprawdę to niemal dzielnica miasta. Jeździ tu miejska komunikacja, jadąc autem, można nawet nie zauważyć granicy. Dla wielu to po prostu sypialnia Gorzowa. - Lądowisko w takim miejscu? Świetny pomysł. Mam nadzieję, że wypali - mówi Artur Radziński, przedsiębiorca, działacz społeczny, członek aeroklubu i były radny. Choć - jak podkreśla - na Gorzów taki obiekt to nieco za mało.Ale Wójcicki nie zamierza iść choćby o krok dalej. - Chcemy trawiastego lądowiska, na którym będą się pasły krowy, a jak coś miałoby ładować, to krowy i placki się szybko na chwilę uprzątnie - zastrzega ze śmiechem. Żadnego betonu, żadnej twardej zabudowy. - Miejsce do posadzenia taksówki powietrznej albo prywatnej awionetki. Miałoby ono 800 metrów długości, a byłoby w Ulimiu, tuż obok budowanej trasy S3 - dodaje wójt.Na razie to tylko pomysł. Ale gmina wybiera właśnie urbanistę, który przygotuje plan przestrzenny. I w tym właśnie planie lądowisko ma być umieszczone.Co na to mieszkańcy? W piątek dowiadywali się o pomyśle od reportera ,,GL''. - Nie mam nic przeciwko. Jeśli wyląduje tu medyczna taksówka albo helikopter, to przecież może to komuś uratować życie - stwierdziła Wiesława Agatowska z Ulimia. Jerzy Stefanowicz z tej miejscowości też nie zamierza się sprzeciwiać. - Jeśli to ma być mały, trawiasty pas, to czemu nie? Mi nie będzie przeszkadzał - powiedział nam w piątek.Jednak droga do lądowiska jeszcze daleka. Najpierw gmina musi formalnie przejąć grunt od Agencji Nieruchomości Rolnych. - Gdyby się udało i pomysł by nam wypalił, to lądowiskiem administrowałaby właśnie gmina - dodaje Wójcicki.Dokładnie rok temu (28 listopada 2010 r.) podobny pomysł zablokowali mieszkańcy Kłodawy. W referendum większość opowiedziała się przeciw 800-metrowemu, trawiastemu pasowi pomiędzy Kłodawą a Wojcieszycami. - To ma być lądowisko trawiaste, sportowe, dla małych maszyn, pod aeroklub, dla służb ratunkowych i przeciwpożarowych, powietrznych taksówek - argumentowała wójt Anna Mołodciak. Jednak przeciwnicy skupieni w Społecznym Komitecie Protestacyjnym skutecznie przekonali ludzi do zagłosowania przeciw. Obawiali się: hałasów, przegonienia zwierzyny i ptaków, zanieczyszczenia środowiska, obniżenia komfortu mieszkania czy obniżek wartości nieruchomości. Reprezentant protestujących Kazimierz Sokołowski zabrał się do walki z gminą profesjonalnie: komitet miał swoich prawników, swoje opinie środowiskowe, był obecny na każdym etapie planowania lądowiska. Przypomnijmy: to z inicjatywy komitetu pierwsza uchwała Rady Gminy o planie przestrzennym (do planu szykuje się teraz Deszczno) została zakwestionowana przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, choć powody dotyczyły procedury jego uchwalania, a nie samego lądowiska.Czy Wójcicki obawia się powtórki w swojej gminie? Przekonuje, że lądowisko w Ulimiu nie będzie uciążliwe, zlokalizowane zostanie na uboczu i wierzy, że mieszkańcy przyjmą je bez większych wątpliwości. - Przede wszystkim jesteśmy otwarci na rozmowy, debatę. Gmina to nasze wspólne dobro, więc głos mieszkańców będzie dla nas ważny - zapewnił wójt.Ale do debaty jeszcze daleko. Plan będzie gotowy nie szybciej niż za rok.Tymczasem samoloty... już tu lądują. Jeden z mieszkańców Ulimia ma od kilku lat prywatne lądowisko sportowe. I jakoś komitetów protestacyjnych nie widać.SKOMENTUJCzy zgodziłbyś się na trawiaste lądowisko w sąsiedztwie?