A jak afera korupcyjna. Właściwie zaczęła się od Zagłębia i meczu z Polarem Wrocław. Zagłębie odcierpiało już swoje grzechy i teraz buduje na nowo swój wizerunek, czystego już klubu.
B jak błędy arbitrów. Śmiało można powiedzieć, że Śląsk i Zagłębie mają trenerów, którzy nie mają dobrego zdania o polskich sędziach. Franz Smuda podkreśla cały czas, że gdyby nie ignorancja (bo przecież nie premedytacja) i błędy niedoświadczonych arbitrów, to jego zespół miałby nie 5, a przynajmniej 10 punktów. A to niesłusznie odgwizdany karny, a to niezauważona jedenastka czy ewidentny faul napastnika Lechii przy strzelonej bramce ("Gość wleciał na mojego obrońcę z wysokości piątego piętra" - Smuda). Roz-jemca musi mieć chłodną głowę. Dla obydwu stron.
C jak czas. Uwaga, ważne! W nocy z soboty na niedzielę przestawiamy zegarek o godzinę do tyłu. Dla jednych to więcej minut w objęciach Morfeusza. Dla piłkarzy inaczej: dodatkowa godzina na topienie smutków bądź oblewanie triumfu.
D jak derby. Mecz drużyn z jednego miasta lub regionu. Derbami też nazywa się pojedynki typu Real Madryt - FC Barcelona, czyli potyczki odwiecznych rywali. Spektakl tego rodzaju obejrzymy w sobotę przy Oporowskiej (Orange Sport, 19.15).
E jak ekstra zaprawa. Czyli wyjątkowe treningi pomocnika Zagłębia Lubin Piotra Świerczewskiego przed derbami. Popularny "Świr" wraca na boisko po kartkowej pauzie - pauzował dwa mecze, bo w ferworze walki rywal nadział się na jego łokieć. A Świerczewski, jak zazwyczaj, nie odpuści. Trenował sobie na salce wraz z zaprzyjaźnionym bokserem Maciejem Zeganem, który w sobotę walczyć będzie na tej samej gali, co Gołota i Adamek. - Takie amatorstwo. Trochę ciężarów. Praca nad odpowiednią koordynacją ruchową, nad balansem. W piłce takie rzeczy się przydają - skwitował przygotowania Świr. Czyli same popisy techniczne. Tym razem żadnych podbródkowych nie będzie? Szkoda, bośmy przywykli, że Świr rozdziela nie tylko piłki.
F jak FIFA10. Wszystko wskazuje, że w sobotę wieczorem będzie we Wrocławiu chłodno. Na szczęście ma nie padać. Deszcz, oczywiście. Bramek niech będzie gradobicie (pobożne życzenia?). Więc jeśli ktoś nie chce ryzykować przemarznięcia do szpiku kości bądź - gorzej - wynudzenia się jak mops, to niech zostanie w domu i zagra w najnowszą grę spod znaku Electronic Arts.
G jak gaz. W rundzie wiosennej 2001 roku w Lubinie Zagłębie przegrało ze Śląskiem 1:3. Do przerwy gospodarze byli zdecydowanie lepsi i prowadzili 1:0. W drugiej połowie stanęli jak słupki i dali sobie strzelić trzy gole. Co się stało w przerwie, można się jedynie domyślać. Zdenerwowani fani Zagłębia wrzucili do budynku klubowego gaz. Pomeczowa konferencja prasowa została zorganizowana na płycie boiska.
H jak Hools. Kibice Zagłębia Lubin w sile blisko 500 osób (taki przydział biletów) udają się specjalnym pociągiem na mecz do Wrocławia. Pociąg startuje o godzinie 15 z lubińskiego dworca. Około 17 jest w stolicy Dolnego Śląska. A wszystko to pod czujnym okiem policji. Gorzej, że jak pokazują statystyki, jak służby baczą na mecze wielkiego ryzyka, to drobni złodziejaszkowie się aktywizują. I kradzieży jakby więcej.
I jak istotne informacje. Minęło już siedem lat od ostatnich derbów Dolnego Śląska. 24 kwietnia 2002 roku było 2:1 dla Śląska Wrocław. A potem była posucha i ligowe wymijanie się obu zespołów. A był i taki mecz, 26 października 1992 roku, kiedy Zagłębie wygrało w lidze ze Śląskiem 7:0. Zobaczymy, czy vendetta będzie słodka.
J jak jeden tytuł w historii. Tyle mistrzostw Polski zgarnęli piłkarze Śląska Wrocław. W roku 1977 dokładnie to się stało. Data już się zakurzyła, panowie!
K jak Kudyba Janusz. Napastnik, który występował zarówno w Zagłębiu, jak i Śląsku. I w obu klubach jest mile wspominany, bo strzelał dużo bramek i był mocnym punktem drużyny. Niech się obecni snajperzy obu drużyn mu przyjrzą.
L jak Lubin. Prężnie rozwijające się miasto na Dolnym Śląsku. Kojarzone przede wszystkim z KGHM, giełdą samochodową, Zagłębiem Lubin i... śladem po UFO, czyli dziurą na środku ichniego Rynku.
Ł jak ławka rezerwowych. Jej długość i jakość wygrzewających ją zawodników świadczy o potencjale kadrowym drużyny. W Śląsku i Zagłębiu znajdzie się kilka znaczących nazwisk. Ale realnie rzecz ujmując, jest stosunkowo krótka. W WKS-ie rezerwowymi mogą być na przykład Janusz Gancarczyk czy Vuk Sotirović. W Zagłębiu Szymon Pawłowski czy Dariusz Jackiewicz. Tyle że forma zawsze jest pewną niewiadomą. Sotirović i Pawłowski dochodzą do niej po kontuzjach. Potencjalnie jednak dobry zmiennik może przeważyć w derbach szalę zwycięstwa na jedną ze stron.
M jak miedź. Wprost, ale prawdziwie. Śmiało można powiedzieć, że gdyby nie złoża miedzi, Zagłębie nie byłoby tam, gdzie jest. To żyła złota dla dwukrotnych mistrzów Polski.
N jak napastnicy. Łącznie piłkarze Śląska i Zagłębia w tym sezonie zdobyli 14 goli (9 i 5). Z czego napastnicy odpowiednio - 2 i 2. Nie ma co, na Dolnym Śląsku mamy snajperów z zezowatym szczęściem.
O jak opanuj się, Andrew! W nocy z soboty na niedzielę przyszykujcie się na poderbową dawkę emocji. W Łodzi Walka Stulecia. Tomasz Adamek kontra Andrew Gołota. Andrew swoje lata ma, ale ma też kilkanaście kilo więcej. Jak się chłop psychicznie nie spali, to Adamka rozniesie. A psychika jest największą bolączką Gołoty.
P jak PZPN. Polski Związek Piłki Nożnej to jeden z niewielu aspektów, który łączy kibiców Śląska i Zagłębia. A konkretnie chodzi o niechęć, a wręcz nienawiść, jaką darzą szalikowcy dolnośląskich zespołów piłkarską centralę.
R jak Robert Pietryszyn. We wrześniu 2007 roku, za jego prezesury, w Zagłębiu Lubin ruszyła budowa Dialog Areny. Słowem, był jednym z głównych inicjatorów postawienia nowoczesnego stadionu. Tydzień temu były włodarz miedziowej jedenastki dołączył do rady nadzorczej spółki Wrocław 2012, budującej stadion na Maślicach. Pietryszyn w spółce będzie reprezentować interesy prezydenta miasta. Kompetentny człowiek na odpowiednim miejscu.
S jak szalikowcy. Delikatnie mówiąc, rasowi kibice obu zespołów nie dażą się sympatią. Wydaje się jednak, że to bardziej Śląsk jest wrogiem Zagłębia niż odwrotnie. Chociaż…
T jak Turbodymoman. Podobno ma się pojawić na Oporowskiej, aby zawstydzić piłkarzy, którzy nawet jak zagrają na 100 procent, to pozostaną w cieniu Turbodymomana. Bowiem on pokaże, jak się walczy w derbach na 150 procent. I jeszcze jedno: Turbodymoman oczywiście zawstydzi kibiców, bo będzie bardziej od nich "wielbił" PZPN. A czy będzie yeti? Rzuć okiem na stosowną literę alfabetu.
U jak Uuu, uuu, uuu. Paszczodźwięk, którym niegdyś kibice we Wrocławiu częstowali czarnoskórych piłkarzy.
W jak Wrocław. Wrocław, stolica Dolnego Śląska i jedno z największych miast w Polsce. Duży ośrodek przemysłowy i kulturalny. Znany przede wszystkim z tętniącego studenckiego życia na popisowym Rynku, prezydenta Dutkiewicza i korków. Nieprawda? To wybierzcie się w piątek popołudniu na przejażdżkę samochodem. Wszystko, prócz tego drugiego, zobaczycie na pew-no.
Y jak yeti. Jego raczej na meczu nie będzie. Chociaż gdyby się pojawił, to przynajmniej by było ciekawie... Swoją drogą, gość ma wielką stopę, to i w piłkę lepiej trafi. Brać go na testy, a chyżo.
Z jak Zygmunt Solorz. Jeden z najbogatszych Polaków i zarazem właściciel Śląska. Kiedy przejął wrocławski klub, kibice wyobrażali sobie, że sypnie groszem jak dobry wujo i będą wielkie pieniądze, i transfery będą. Ot, inwestycja przecież. A tymczasem latem Śląsk pozyskał trzech graczy - wszystkich za darmo.
Polska kadra w ośrodku w Hanowerze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?