Był mroźny, grudniowy dzień 1945 roku, kiedy Karol Estreicher, wszedł do willi Fischhausen w Neuhaus. Olbrzymia posiadłość Hansa Franka, generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich podczas II wojny światowej, robiła wrażenie. W tym czasie jej właściciel przebywał już w więzieniu w Norymberdze i czekał na wyrok w trwającym właśnie procesie. Estreicher poszukiwał dzieł sztuki zagrabionych przez III Rzeszę. Wiedział, że Frank w styczniu 1945 roku, w obawie przed zbliżającą się Armią Czerwoną, uciekł z Krakowa i przeniósł się do Neuhaus w Bawarii, zabierając ze sobą pokaźną kolekcję obrazów i kosztowności. Polski historyk nie był jednak pewien, co znajduje się w posiadłości Franka.
13 grudnia 1945 roku okazał się dla niego szczęśliwy. W willi znalazł dwa cenne obrazy z kolekcji Czartoryskich - „Damę z gronostajem” Leonarda Da Vinci (powszechnie znaną jako "Dama z łasiczką") oraz „Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta. Kilka miesięcy wcześniej, w pobliskim zamku znaleziono również ołtarz Wita Stwosza oraz olbrzymią liczbę zabytków.
Na zdjęciu Karol Estreicher prezentujący Damę z gronostajem na dworcu w Krakowie, 1945 rok. fot. Monumentsfoundation.org
Karol Estreicher to potomek Dominika Oesterreichera, malarza Stanisława Augusta Poniatowskiego, który przybył do Polski na życzenie Hugona Kołłątaja. W młodości, tak jak jego ojciec Stanisław – rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego – chciał kontynuować rodzinne tradycje i pracować jako wykładowca akademicki. W 1928 doktoryzował się z zakresu historii sztuki, zdążył nawet wydać trzy pozytywnie odebrane publikacje. Gdy wybuchła II wojna światowa, Karol Estreicher postanowił ratować narodowe skarby. Zdemontował figury Ołtarza Mariackiego i pomógł spławić je Wisłą do Sandomierza. Zostały ukryte w klasztorze. Niestety, nie zostały tam długo. Ktoś „życzliwy” doniósł Niemcom o tajnych skrzyniach w katedrze.
Karol po ukryciu figur przedarł się przez Węgry do Francji. Tam, w 1940 roku zameldował się u generała Władysława Sikorskiego. Przy londyńskim Rządzie RP na uchodźstwie powstało Biuro Rewindykacji Polskiego Mienia Kulturalnego. Estreicher został jego kierownikiem. Cztery lata później opublikował w języku angielskim raport: „Straty Kultury Polskiej”, który liczył ponad 500 stron. Książka była rozdawana alianckim oficerom łącznikowym, którzy pomagali w odnajdywaniu polskich skarbów kultury.
Liczby są imponujące, a jeszcze większe wrażenie robi wartość zagrabionych dzieł. Według danych Biura Rewindykacji straty oszacowano na 30 mld dzisiejszych dolarów.
Jeszcze podczas akcji z 1945 roku Estreicher sporządził notatkę. Zapowiada ona dalsze trudności, z którymi borykać się będzie historyk sztuki. „Przeciwko mnie działają byli urzędnicy MSZ. (...) Uważają, że lepiej, aby dzieła sztuki przeszły do Londynu i pozostały w rękach Rządu, niż aby miały »wpaść w ręce bolszewików«. Działają również arystokraci: Lubomirski, St. Zamoyski... Ci chcą zdobyć dzieła sztuki z muzeów Lwowa, Krakowa, Warszawy i sprzedać je za miliony $.”
Karol Estreicher odbył w sumie siedem podróży rewindykacyjnych, podczas których odnaleziono prawie 35 tys. dzieł. W latach 1946-48 udało mu się znaleźć jeszcze m. in. gobeliny i porcelanę z Wawelu oraz obrazy Canaletta, które przed wojną znajdowały się w Warszawie. Obecnie w Krakowie działa Muzeum Rodu Estreicherów, Strat Kultury i Rewindykacji. To prywatna placówka, która zajmuje się upamiętnianiem całego rodu Estreicherów.
Na zdjęciu z 1937 roku jest młody Karol Estreicher
Misję Karola Estreichera kontynuował Stanisław Lorentz. Ten szanowany warszawski muzeolog znany był z wyjątkowego charakteru. Uwidoczniło się to na początku wojny. Lorentz zasłynął brawurową obroną pomnika Jana Kilińskiego (pułkownika z powstania kościuszkowskiego), który miał zostać wysadzony. Po osobistej interwencji Lorentza, naziści pozwolili na zdeponowanie pomnika w podziemiach Muzeum Narodowego. Historyk sztuki był od 1936 roku dyrektorem tej placówki. Dzięki niemu udało się zachować wiele dzieł, ksiąg i spisów prac.
Po wojnie szybko wrócił do Warszawy. Prace w częściowo zniszczonym przez wybuch bomby gmachu muzeum wznowiono 7 maja 1945 roku. Lorentz był również przewodniczącym Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków. Do jego kompetencji należały sprawy związane z odzyskiwaniem zrabowanych dzieł. Mimo coraz większych przeszkód stawianych przez ZSRR udało mu się odnieść pewne sukcesy na tym polu. Odnaleziono m.in. obrazy Matejki, które były schowane w skrzyniach pod Jelenią Górą oraz kielich Kazimierza Wielkiego, sprowadzony w 1960 roku z Londynu. Był to jednak tylko ułamek wszystkich dzieł, które zostały utracone.
Stanisław Lorentz (z lewej) świętuje zawieszenie wiechy nad odbudowaną gotycką częścią Zamku Królewskiego.
W 1951 roku zlikwidowano Biuro Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki. Na stworzenie sprawnej struktury, walczącej o dziesiątki tysięcy skradzionych dzieł, które naziści wywieźli w latach 1939-1945, trzeba będzie czekać aż do zmian systemowych.
W 1990 roku na skutek decyzji sądów amerykańskich z Rosji do Polski powróciły brązowe płyty nagrobne z katedry poznańskiej oraz cztery obrazy Pillementa, zrabowane z Zamku Królewskiego. Komórka zajmująca się rewindykacją dóbr kultury powstała rok później w resorcie kierowanym przez Marka Rostworowskiego. Był to sygnał, że Polska zainteresowała się losem skradzionych dzieł. Efekty poszukiwań nie były jednak imponujące.
W 1999 roku MSZ stworzyło zespół ds. rewindykacji dóbr kultury pod kierownictwem pełnomocnika ministra prof. dr hab. Wojciecha Kowalskiego. Od tego czasu udaje się odzyskać kilka ważnych dzieł rocznie.
- Jeżeli zabytek odnalazł się na aukcji dzieł sztuki, podejmujemy działania zmierzające do wycofania go z licytacji - tłumaczy Elżbieta Rogowska, naczelnik Wydziału Strat Wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Większość zabytków udaje się odzyskać na podstawie prowadzonych rozmów. W uzasadnionych przypadkach współpracujemy z organami ścigania lub prokuraturą. Nieliczne sprawy znajdują swój wymiar cywilny. Rekompensata wypłacana jest niezwykle rzadko, w sytuacjach, kiedy wykorzystane zostały środki negocjacyjne oraz prawne - dodaje.
Tablica upamiętniająca Karola Estreichera w Krakowie
Warte odnotowania jest to, że w roku 2002 z Niemiec do kraju wraca Księga sądowa i ziemska z XV i XVI w. Dwa lata później na aukcji internetowej polski muzealnik odnajduje dwie karty XIV-wiecznego Graduału z Raciborza. W 2011 roku powracają obrazy Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z pomarańczami”, dwa obrazy Juliana Fałata „Naganka na polowaniu w Nieświeżu” i „Przed polowaniem w Rytwianach”, a kilka miesięcy później obraz Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej „Murzynka”.
Rok 2015 jest szczególnie udany dla polskiego muzealnictwa. Z Wielkiej Brytanii powraca obraz Jacoba Jordaensa „Św. Iwo wspomaga biednych”, z Niemiec stolik do gry z kolekcji mebli króla Stanisława Augusta, z Austrii rzeźba Antoine Hudona „Popiersie Diany”, a ze Stanów Zjednoczonych obraz Krzysztofa Lubienieckiego „Portret młodego mężczyzny”.
Bilans zysków i strat wciąż nie jest jednak korzystny. W dalszym ciągu nieznany jest los kilkudziesięciu tysięcy zagrabionych dzieł. Wśród nich są m. in. „Portret młodzieńca” Rafaela czy pochodzący z III wieku grot z włóczni z Kowla.
Tekst: Piotr Wróblewski, dziennikarz portalu warszawa.naszemiasto.pl
13 grudnia 1945 roku okazał się dla niego szczęśliwy. W willi znalazł dwa cenne obrazy z kolekcji Czartoryskich - „Damę z gronostajem” Leonarda Da Vinci (powszechnie znaną jako "Dama z łasiczką") oraz „Pejzaż z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta. Kilka miesięcy wcześniej, w pobliskim zamku znaleziono również ołtarz Wita Stwosza oraz olbrzymią liczbę zabytków.
O znaczeniu znaleziska świadczy fakt, że transportowano je do Polski aż 27 wagonami kolejowymi. Z pociągu, który dojechał do Krakowa, wysiadł Karol Estreicher. Tego dnia zrobiono słynne zdjęcie, na którym historyk trzyma najcenniejsze znalezisko - wycenioną na 300 mln euro „Damę z gronostajem”. Obraz po siedmiu latach powrócił do Krakowa.
Na zdjęciu Karol Estreicher prezentujący Damę z gronostajem na dworcu w Krakowie, 1945 rok. fot. Monumentsfoundation.org
Skradzione skarby
Karol Estreicher to potomek Dominika Oesterreichera, malarza Stanisława Augusta Poniatowskiego, który przybył do Polski na życzenie Hugona Kołłątaja. W młodości, tak jak jego ojciec Stanisław – rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego – chciał kontynuować rodzinne tradycje i pracować jako wykładowca akademicki. W 1928 doktoryzował się z zakresu historii sztuki, zdążył nawet wydać trzy pozytywnie odebrane publikacje. Gdy wybuchła II wojna światowa, Karol Estreicher postanowił ratować narodowe skarby. Zdemontował figury Ołtarza Mariackiego i pomógł spławić je Wisłą do Sandomierza. Zostały ukryte w klasztorze. Niestety, nie zostały tam długo. Ktoś „życzliwy” doniósł Niemcom o tajnych skrzyniach w katedrze.
Karol po ukryciu figur przedarł się przez Węgry do Francji. Tam, w 1940 roku zameldował się u generała Władysława Sikorskiego. Przy londyńskim Rządzie RP na uchodźstwie powstało Biuro Rewindykacji Polskiego Mienia Kulturalnego. Estreicher został jego kierownikiem. Cztery lata później opublikował w języku angielskim raport: „Straty Kultury Polskiej”, który liczył ponad 500 stron. Książka była rozdawana alianckim oficerom łącznikowym, którzy pomagali w odnajdywaniu polskich skarbów kultury.
Choć dane nie obejmują całego terytorium dawnej II RP, podaje się, że zrabowano 459 tys. eksponatów muzealnych, 69 tys. rękopisów, 13 tys. starych ksiąg, 9869 obrazów i 5238 rzeźb. Było to prawie 50% wszystkich zbiorów.
Liczby są imponujące, a jeszcze większe wrażenie robi wartość zagrabionych dzieł. Według danych Biura Rewindykacji straty oszacowano na 30 mld dzisiejszych dolarów.
Trudne lata powojenne
Jeszcze podczas akcji z 1945 roku Estreicher sporządził notatkę. Zapowiada ona dalsze trudności, z którymi borykać się będzie historyk sztuki. „Przeciwko mnie działają byli urzędnicy MSZ. (...) Uważają, że lepiej, aby dzieła sztuki przeszły do Londynu i pozostały w rękach Rządu, niż aby miały »wpaść w ręce bolszewików«. Działają również arystokraci: Lubomirski, St. Zamoyski... Ci chcą zdobyć dzieła sztuki z muzeów Lwowa, Krakowa, Warszawy i sprzedać je za miliony $.”
Karol Estreicher odbył w sumie siedem podróży rewindykacyjnych, podczas których odnaleziono prawie 35 tys. dzieł. W latach 1946-48 udało mu się znaleźć jeszcze m. in. gobeliny i porcelanę z Wawelu oraz obrazy Canaletta, które przed wojną znajdowały się w Warszawie. Obecnie w Krakowie działa Muzeum Rodu Estreicherów, Strat Kultury i Rewindykacji. To prywatna placówka, która zajmuje się upamiętnianiem całego rodu Estreicherów.
Na zdjęciu z 1937 roku jest młody Karol Estreicher
Muzeolog Lorentz
Misję Karola Estreichera kontynuował Stanisław Lorentz. Ten szanowany warszawski muzeolog znany był z wyjątkowego charakteru. Uwidoczniło się to na początku wojny. Lorentz zasłynął brawurową obroną pomnika Jana Kilińskiego (pułkownika z powstania kościuszkowskiego), który miał zostać wysadzony. Po osobistej interwencji Lorentza, naziści pozwolili na zdeponowanie pomnika w podziemiach Muzeum Narodowego. Historyk sztuki był od 1936 roku dyrektorem tej placówki. Dzięki niemu udało się zachować wiele dzieł, ksiąg i spisów prac.
Po wojnie szybko wrócił do Warszawy. Prace w częściowo zniszczonym przez wybuch bomby gmachu muzeum wznowiono 7 maja 1945 roku. Lorentz był również przewodniczącym Naczelnej Dyrekcji Muzeów i Ochrony Zabytków. Do jego kompetencji należały sprawy związane z odzyskiwaniem zrabowanych dzieł. Mimo coraz większych przeszkód stawianych przez ZSRR udało mu się odnieść pewne sukcesy na tym polu. Odnaleziono m.in. obrazy Matejki, które były schowane w skrzyniach pod Jelenią Górą oraz kielich Kazimierza Wielkiego, sprowadzony w 1960 roku z Londynu. Był to jednak tylko ułamek wszystkich dzieł, które zostały utracone.
Stanisław Lorentz (z lewej) świętuje zawieszenie wiechy nad odbudowaną gotycką częścią Zamku Królewskiego.
W 1951 roku zlikwidowano Biuro Rewindykacji i Odszkodowań Ministerstwa Kultury i Sztuki. Na stworzenie sprawnej struktury, walczącej o dziesiątki tysięcy skradzionych dzieł, które naziści wywieźli w latach 1939-1945, trzeba będzie czekać aż do zmian systemowych.
Nowy ład polityczny
W 1990 roku na skutek decyzji sądów amerykańskich z Rosji do Polski powróciły brązowe płyty nagrobne z katedry poznańskiej oraz cztery obrazy Pillementa, zrabowane z Zamku Królewskiego. Komórka zajmująca się rewindykacją dóbr kultury powstała rok później w resorcie kierowanym przez Marka Rostworowskiego. Był to sygnał, że Polska zainteresowała się losem skradzionych dzieł. Efekty poszukiwań nie były jednak imponujące.
W 1999 roku MSZ stworzyło zespół ds. rewindykacji dóbr kultury pod kierownictwem pełnomocnika ministra prof. dr hab. Wojciecha Kowalskiego. Od tego czasu udaje się odzyskać kilka ważnych dzieł rocznie.
- Jeżeli zabytek odnalazł się na aukcji dzieł sztuki, podejmujemy działania zmierzające do wycofania go z licytacji - tłumaczy Elżbieta Rogowska, naczelnik Wydziału Strat Wojennych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Większość zabytków udaje się odzyskać na podstawie prowadzonych rozmów. W uzasadnionych przypadkach współpracujemy z organami ścigania lub prokuraturą. Nieliczne sprawy znajdują swój wymiar cywilny. Rekompensata wypłacana jest niezwykle rzadko, w sytuacjach, kiedy wykorzystane zostały środki negocjacyjne oraz prawne - dodaje.
Tablica upamiętniająca Karola Estreichera w Krakowie
Muzeum Utracone
Warte odnotowania jest to, że w roku 2002 z Niemiec do kraju wraca Księga sądowa i ziemska z XV i XVI w. Dwa lata później na aukcji internetowej polski muzealnik odnajduje dwie karty XIV-wiecznego Graduału z Raciborza. W 2011 roku powracają obrazy Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z pomarańczami”, dwa obrazy Juliana Fałata „Naganka na polowaniu w Nieświeżu” i „Przed polowaniem w Rytwianach”, a kilka miesięcy później obraz Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej „Murzynka”. Rok 2015 jest szczególnie udany dla polskiego muzealnictwa. Z Wielkiej Brytanii powraca obraz Jacoba Jordaensa „Św. Iwo wspomaga biednych”, z Niemiec stolik do gry z kolekcji mebli króla Stanisława Augusta, z Austrii rzeźba Antoine Hudona „Popiersie Diany”, a ze Stanów Zjednoczonych obraz Krzysztofa Lubienieckiego „Portret młodego mężczyzny”.
- Upowszechniając możliwie jak najszerzej wizerunki utraconych dzieł sztuki, zwiększamy szansę na ich rozpoznanie i odzyskanie - mówi Elżbieta Rogowska z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.- Obecnie w bazie danych zarejestrowanych jest blisko 63 tys. rekordów. Poszukiwanie zaginionych zabytków odbywa się głównie poprzez monitorowanie krajowego i zagranicznego rynku dzieł sztuki. Wiele informacji o odnalezieniu straty wojennej otrzymujemy także od muzealników, kolekcjonerów, historyków sztuki czy pasjonatów. Każda taka informacja jest dokładnie sprawdzana - dodaje.
Bilans zysków i strat wciąż nie jest jednak korzystny. W dalszym ciągu nieznany jest los kilkudziesięciu tysięcy zagrabionych dzieł. Wśród nich są m. in. „Portret młodzieńca” Rafaela czy pochodzący z III wieku grot z włóczni z Kowla.
Tekst: Piotr Wróblewski, dziennikarz portalu warszawa.naszemiasto.pl
Wideo
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
Polecane oferty
Materiały promocyjne partnera