MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wisła kontra Legia: mecz killerów

Hubert Zdankiewicz, Bartosz Karcz
Mecz Wisły z Legią może zdecydować o losach mistrzostwa Polski
Mecz Wisły z Legią może zdecydować o losach mistrzostwa Polski Andrzej Banaś
Z Marcinem Mięcielem, napastnikiem Legii Warszawa, rozmawia Hubert Zdankiewicz.

Jeśli przegracie w piątek z Wisłą Kraków, Wasze szanse na mistrzostwo Polski drastycznie zmaleją. Czujecie nóż na gardle?
Czujemy go od pewnego czasu w każdym meczu. Na własne życzenie zbyt dużo straciliśmy tej jesieni punktów z - nie oszukujmy się - słabymi zespołami, jak Odra Wodzisław czy Cracovia. Na szczęście w meczach z tymi silniejszymi spisujemy się dla odmiany dobrze, jesteśmy więc optymistami.

Ile razy grał Pan przeciwko Wiśle?
Przyznam szczerze, że nie pamiętam.

A może pamięta Pan jakiś konkretny mecz?
Jeden, w którym strzeliłem gola w 90. minucie. To było chyba za kadencji Franciszka Smudy, nie pamiętam tylko, czy na 1:0 czy 1:1. Ogólnie jednak mam raczej miłe wspomnienia z tych spotkań. Za czasów mojego pierwszego pobytu w Legii wygrywaliśmy z Wisłą nie tylko przy Łazienkowskiej.

Czasy się jednak zmieniły. Co sądzi Pan o obecnej Wiśle?
To zespół mocny w każdej formacji, ma też silną ławkę rezerwowych. Bardzo rzadko schodzi poniżej pewnego poziomu i to jest w tej chwili największa różnica pomiędzy nimi a Legią. U nas są mecze, gdy wszyscy gramy dobrze, zwykle u siebie. Na wyjazdach często zdarza się natomiast, że kilku piłkarzy nagle spuszcza z tonu. Stąd nasze problemy i strata punktowa do Wisły.

Który piłkarz Wisły robi na Panu szczególnie dobre wrażenie?
Jest ich kilku.

Paweł Brożek? Patryk Małecki?
Na pewno, ale nie tylko oni. Jak już wspominałem, Wisła to bardzo wyrównany zespół. Świetną robotę wykonują tam również pomocnicy. Rozgrywają, dużo piłek odbierają. Do momentu kontuzji szczególnie podobał mi się Radosław Sobolewski. Do tego obrońcy. Nie dość, że ciężko strzelić Wiśle bramkę, to jeszcze oni sami je strzelają. Taki Marcelo ma już na koncie cztery, tyle co ja.

Wszyscy w Warszawie liczą, że w piątek go Pan wyprzedzi.
Najpierw to ja muszę w ogóle zagrać. Przypominam, że w meczu z Ruchem Chorzów lekko naderwałem sobie mięsień dwugłowy uda.

Jakie są szansem, że Pan zagra?
Na dziś [rozmawialiśmy we wtorek - red.] trudno powiedzieć. Jeśli w czwartek będę w stanie wyjść z zespołem na trening, to powinien zagrać. Jeśli się jednak nie uda, nie będzie tragedii, bo Legia również ma wyrównaną ławkę. Bartek Grzelak już normalnie trenuje, jest Adrian Paluchowski.

Warszawscy kibice bardzo jednak na Pana liczą. Z rezerwowego stał się Pan ostatnio największą gwiazdą Legii. Dwa mecze, cztery bramki. Prawdziwy killer. Forma chyba rośnie?
Czy ja wiem? W formie byłem prawie od początku sezonu, ale brakowało mi zrozumienia z resztą zespołu. Inne były też moje zadania na boisku. Miałem przede wszystkim przetrzymywać piłkę, czekać na wbiegających z drugiej linii kolegów. Zdarzały się mecze, w których oddawałem jeden strzał na bramkę albo wcale. Teraz jest inaczej.

Legia ma problemy z kontuzjami, ale Wisła również. W piątek na pewno nie zagrają Arkadiusz Głowacki i chwalony przez Pana Sobolewski...
To na pewno osłabienie, ale nie takie wielkie, bo ma kto ich zastąpić. Nie ma również moim zdaniem dużego znaczenia fakt, że zagramy w Sosnowcu, a nie w Krakowie. Wisła pokazała, że dobrze się tam czuje i potrafi wygrywać. Na pewno przyjedzie również kilka tysięcy krakowskich kibiców.

Z Pawłem Brożkiem, napastnikiem Wisły Kraków, rozmawia Bartosz Karcz.

Odczuwa Pan większy dreszczyk emocji przed meczem z Legią niż przed innymi spotkaniami w lidze?
Oczywiście. Legia to w końcu od lat nasz największy konkurent w walce o mistrzostwo Polski.

Piłkarze Legii z szacunkiem wypowiadają się o Panu. Jan Mucha w jednym z wywiadów stwierdził ostatnio, że jest Pan piłkarzem kompletnym.
Bardzo miło mi słyszeć takie słowa z ust najlepszego bramkarza ekstraklasy. Faktem jest, że z Jankiem toczyliśmy już wiele pojedynków. Raz on był górą, raz ja. Tak jak choćby w pamiętnym meczu sprzed roku w Warszawie, gdy strzeliłem mu bramkę, a jednak później w kapitalny sposób obronił kilka moich strzałów i praktycznie zapewnił zwycięstwo Legii.

Legia to nie tylko Mucha. Jakie inne mocne strony Waszego rywala Pan widzi?
Można długo wymieniać. Choćby Marcin Mięciel, który ostatnio jest w wysokiej formie i będziemy musieli na niego bardzo uważać. Jest też Maciek Iwański, bez którego nie wyobrażam sobie drugiej linii Legii. Podoba mi się również gra Rybusa. Warszawianie mają bardzo silny zespół i zdajemy sobie sprawę, jak trudne zadanie czeka nas w piątek.

Prawda jest jednak taka, że Legia nie wygrała w lidze z Wisłą na jej terenie od 1997 roku.
Tak, tylko że wszystkie te mecze rozgrywane były w Krakowie, a teraz zagramy w Sosnowcu. Nie ma zatem co patrzeć na statystyki, tylko trzeba wyjść z mocnym postanowieniem wygranej.

Macie poczucie, że wygrywając, praktycznie zapewnicie sobie mistrzostwo Polski?
Do mistrzostwa droga jeszcze daleka, ale faktycznie, jeśli pokonamy Legię, to dziesięć punktów przewagi będzie ogromnym kapitałem. Tak dużym, że szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żebyśmy mogli roztrwonić taką przewagę. Jest jednak i druga strona medalu. Jeśli wygra Legia, to nasza przewaga stopnieje do czterech punktów. Już z tych wyliczeń widać zatem, o jak dużą stawkę będzie toczyło się to spotkanie.

Wasz dorobek w tym sezonie budzi szacunek, ale też w większości spotkań mieliście okresy zarówno bardzo dobrej gry, jak i mocno przeciętnej. W takim meczu jak ten z Legią będziecie w stanie utrzymać koncentrację na najwyższym poziomie przez pełne 90 minut?
Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Zresztą choćby w meczu z Lechem, choć przegranym, pokazaliśmy, że stać nas na bardzo dobrą grę przez cały mecz. Liczę, że tak samo będzie w piątek, choć oczywiście z lepszym dla nas skutkiem, jeśli chodzi o wynik. W ogóle spodziewam się bardzo dobrego meczu, bo jestem pewien, że obie drużyny postawią na atak. Nie będzie kunktatorstwa, tylko otwarte spotkanie z dużą liczbą sytuacji podbramkowych.

Ostatnio zalicza Pan więcej asyst, niż strzela bramek. Gole zostawia Pan sobie na tak prestiżowe mecze jak ten z Legią?
Pewnie, że chciałbym strzelać bramki, ale też trochę zmieniła się moja rola. Najważniejsze jest dobro drużyny, więc jeśli widzę kolegę lepiej ustawionego ode mnie, to noga nie drży mi przed podaniem.

Zagracie osłabieni. Jaki to może mieć wpływ na Waszą grę i wynik?
Nie muszę tłumaczyć, jakimi postaciami są w drużynie Arek Głowacki i Radek Sobolewski. I nie chodzi tylko o umiejętności, ale również charyzmę. Cóż, skoro ich nie ma, ciężar odpowiedzialności za grę i wynik muszą na swoje barki wziąć inni. Ja od tej odpowiedzialności na pewno się nie uchylę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia.eu Pożegnanie Pawła Paczkowskiego z Industrii Kielce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto