MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Złota siatkarska formuła ważniejsza od Formuły 1

Paweł Hochstim
Prezesi PGE Skry Konrad Piechocki i Grzegorz Stawinoga znaleźli chwilę na zwiedzanie
Prezesi PGE Skry Konrad Piechocki i Grzegorz Stawinoga znaleźli chwilę na zwiedzanie fot. Paweł Hochstim
21 godzin trwała podróż siatkarzy PGE Skry Bełchatów do Dohy. Nad ranem z soboty na niedzielę mistrzowie Polski dotarli wreszcie do hotelu Grand Regency w samym sercu katarskiej stolicy. Już w nocy przywitał ich trzydziestostopniowy upał, a wczoraj w południe termometry wskazywały 35 stopni Celsjusza.

Nie obyło się niestety bez problemów. Piotr Gacek musiał w niedzielę trenować w pożyczonym od kolegów sprzęcie, bo jego torba nie doleciała do Dohy. Oby dotarła najpóźniej we wtorek rano, bo w innym wypadku Gacek będzie miał problem z brakiem... koszulki meczowej. Jutro o godz. 16 bełchatowianie rozegrają pierwsze spotkanie w turnieju z Al-Arabi Doha.

Podróż z Polski do Kataru można było zorganizować znacznie mniej uciążliwie, ale szefowie PGE Skry nie mieli nic do powiedzenia. Bilety dla drużyny kupowali bowiem Katarczycy, którzy podpisali umowę z liniami Emirates. I, choć np. z Polski można dolecieć do Dohy w dziewięć godzin (z jedną przesiadką w Stambule), to bełchatowianie musieli podróżować w ten sposób, by jak największą część trasy pokonać liniami z Emiratów Arabskich. Z Warszawy polecieli więc polskim przewoźnikiem do Aten, by następnie przez Dubaj polecieć do Doha. Ostatnią część podróży - półgodzinny lot z Dubaju do Dohy - mistrzowie Polski odbyli w towarzystwie brazylijskich graczy Cimedu Floriano-polis, z którym zagrają w Doha w czwartek. Z tego spotkania najbardziej ucieszył się trener przygotowania fizycznego Skry Giovanni Foppa, który mógł zamienić kilka słów ze swoimi rodakami.

Siatkarze PGE Skry, w większości przecież reprezentanci swoich krajów, do długich i męczących podróży są jednak przywyczajeni. - To jest nic w porównaniu z naszymi lotami na mecze Ligi Światowej, np. z Chin do Wenezueli - mówił Michał Bąkiewicz. Kilka godzin przerwy w Dubaju mistrzowie Polski spędzili na zakupach lub przy grze w karty.

Jeszcze w niedzielę było zagrożenie, że siatkarze PGE Skry będą jedynym zespołem w turnieju o Puchar Świata, który nie będzie miał ani jednego treningu w hali, gdzie odbędzie się impreza. Organizatorzy zaproponowali, by zajęcia odbyły się w niedzielę przed południem, ale trener Jacek Nawrocki się nie zgodził. Jego zawodnicy do godzin popołudniowych odsypiali męczącą podróż i ćwiczyli dopiero po obiedzie, ale w hali treningowej. Kolejna propozycja Katarczyków jeszcze bardziej mogła zdenerwować mistrzów Polski - poniedziałek, godz. 8, czyli... godz. 6 czasu polskiego. Dopiero interwencja prezesa Konrada Piechockiego sprawiła, że dzisiejszy trening odbędzie się po południu. Zainteresowanie miejscowych mediów turniejem najlepszych siatkarskich klubów na wszystkich kontynentach jest duże, choć wczoraj cały kraj żył finałem tenisowego turnieju Masters i wyścigiem Formuły 1, odbywającym się w nieodległych Emiratach. Mimo to gazety poświęcają turniejowi sporo miejsca, a transmisję ze wszystkich meczów planuje popularna w regionie telewizja Al Jazeera Sport. Co ciekawe, Katarczycy są przekonani o sukcesie tzw. złotej formuły. Dyrektor techniczny turnieju stwierdził nawet, że w Katarze właśnie rodzi się przyszłość światowej siatkówki.

Katarczycy inwestują w sport olbrzymie pieniądze. Cała Doha oklejona jest bilbordami z napisem Qatar 2022. Wtedy ten niewielki kraj położony na półwyspie wciśniętym w Zatokę Perską - tu nazywanej Arabską - chce zorganizować piłkarskie mistrzostwa świata.
Bełchatowianie, wśród których nie brakuje kibiców Roberta Kubicy, nie mogli obejrzeć Grand Prix z Abu Dabi, bo w tym samym czasie trenowali. - Bardziej od Formuły 1 interesuje nas teraz złota formuła - żartuje trener Nawrocki, który sam nie ukrywa, że niepokoi się, jak z nowymi przepisami poradzą sobie jego zawodnicy. Podobne problemy są w innych ekipach. - Ćwiczyliśmy złotą formułę przez pięć dni. Jak wychodzi? Średnio - mówi Łukasz Żygadło, zawodnik Trentino Betclic.

Bełchatowianie, podobnie jak wszystkie pozostałe ekipy, mieszkają w luksusowych warunkach, zaledwie kilkanaście minut drogi od portu i najpiękniejszej ulicy Bliskiego Wschodu - Al Corniche.

Klimatyzowany hotel ma basen i siłownię. Pierwszy z uroków hotelowej pływalni korzystał Stephane Antiga, który po zaledwie kilku godzinach snu zdecydował się popływać. Większość graczy głównie wczoraj wypoczywała w przestronnych i bardzo wygodnych pokojach. Na miejscu są już wszystkie drużyny. Pierwsi przylecieli Irańczycy z Payakanu Teheran, a ostatni - wczoraj w nocy - gracze rosyjskiego Zenitu Kazań.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wydanie specjalne Gol24 - Studio EURO 2024 - odcinek 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto