Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kłótnie o Lenina i pieszczochów systemu, czyli spadek po PRL-u

Redakcja
- Chyba chęć odcinania się od poprzedników leży w naszej psychice - mówi doktor Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska, autorka książki „Sztuka w czasach PRL-u.” Rozmawialiśmy z nią o tym, czy powinniśmy szanować architekturę i sztukę socrealizmu i jak traktować artystów, którzy „płynęli” w głównym nurcie razem z władzą.

Z Pani perspektywy Pałac Kultury i MDM (Mokotowska Dzielnica Mieszkaniowa) to budowle, które podlegają w ogóle krytyce? Czy raczej ich sens istnienia jest niezaprzeczalny?

Trzymam się teorii, że architekturę, która została wybudowana, należy szanować, remontować i konserwować. Czy słuszne jest myślenie: nie podoba mi się supersam Emilia, bo ja tu wolę postawić apartamentowiec albo bank? To nie są żadne argumenty.

Pomnik Lenina, symbol „pierwszego miasta socjalistycznego” - Nowej Huty, był artystycznie udaną rzeźbą Mariana Koniecznego z lat 70. Po zmianie systemu „wyjechał” z Placu Centralnego i trafił do Szwecji, gdzie stoi w „ogrodzie osobliwości”, w prywatnej galerii sztuki, jako coś niezwykłego.

Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Zbyszko Siemaszko

Uważa Pani, że relikty PRL-u powinny pozostać?

Już kilka razy pokłóciłam się o tego Lenina. Nowa Huta była symbolem pewnej epoki. Być może, gdyby ten pomnik dalej stał, przydałby się jako dodatkowa atrakcja wycieczkom, które namiętnie jeżdżą do Nowej Huty w Krakowie i to samochodami marki Trabant.

Dzisiaj już nie ma dyskusji, czy należy zburzyć Pałac Kultury. To samo jest z MDM-em w Warszawie. Ta architektura chyba nam spowszedniała.

Po wojnie trzeba było Polskę odbudować. Wybrano – z oczywistych względów – program wschodni. W Warszawie postawiono Pałac Kultury, który miał być pewnego rodzaju wzorem dla nowej architektury. Zaczęto od MDM-u, chociaż powstał pewien paradoks, bo kompleks budowany we wczesnym socrealizmie został zasiedlony przez elity polityczne, a nie przez świat pracy.

Brutalny realizm trwał u nas do końca lat 50. XX wieku. Następie ustalono, że nie należy odchodzić od tego stylu, a naprawiać go, bo „architektura po prostu musi być wreszcie dobrą architekturą”. W budownictwie mieszkaniowym zaczęły się pojawiać między innymi bloki - osiedla budowane na planach wielokrotnie łamanych (tzw. „łamańce”), czego przykładem jest tak zwany „Pekin” projektu Zofii i Oskara Hansenów. Wiele realizacji architektonicznych miała na swoim koncie m. in. Halina Skibniewska, profesor, a zarazem wicemarszałek Sejmu, projektantka jednego z najpiękniejszych osiedli warszawskich – Sadów Żoliborskich. Co też jest bardzo interesujące - ona była jednym z nielicznych architektów, którzy nie wprowadzili do swoich realizacji „wielkiej płyty”. Była za to entuzjastką „osiedli – ogrodów”, które z czasem stały się bardzo modne, między innymi pojawiły się w urbanistyce Nowej Huty.


Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Zbyszko Siemaszko

Tamten okres z perspektywy architektów miał też spore plusy. Ze względu na to, że wtedy wszystko było centralnie planowane, można było tworzyć utopijne projekty, jak wspomniana Nowa Huta czy Ursynów.

To był okres rozsądnej urbanistyki. Gdy Tadeusz Ptaszycki, generalny projektant Nowej Huty, przygotowywał plan miasta, wprowadził jako jego centrum Plac Centralny, z którego promieniście rozchodziły się szerokie ulice. To był konkretny zamysł urbanistyczny, zresztą sięgający w swej genezie niemal do baroku. Podobny plan urbanistyczny z Placem Centralnym stał się podstawą architektury drugiego miasta socjalistycznego - Nowych Tychów.

Jeden z projektantów – Andrzej Czyżewski wspominał: „rysowaliśmy coś na arkusza, potem ktoś to zanosił na budowę i z naszego rysunku rósł budynek, a z budynków cała dzielnica. Projekt był natychmiast urzeczywistniany”.

Jeśli chodzi o warszawski Ursynów, obecnie powstaje dużo prac, w których czytamy, że to najlepsze miejsce do mieszkania, bo wszystko jest doskonale zaprojektowane.
Tak było i nie można tego niszczyć. Jestem za tym, żeby ratować budynki użytku publicznego wraz z - na przykład - dekoracjami. Hanna i Gabriel Rechowiczowie tworzyli na terenie niemal całej Polski, a szczególnie w Warszawie, dekoracje ceramiczne. Do dziś zachowało się w stolicy zaledwie 30 proc. ich świetnych realizacji. W Krakowie też dekoracje ceramiczne idą pod młot. Wielką radością było uratowanie efektownej mozaikowej dekoracji biurowca Biprostalu, liczącej blisko 700 m kw., która miała zniknąć w czasie ocieplania budynku. Potrzebna była wielka akcja konserwatorów, znawców sztuki ceramicznej, prasy...


Fot. Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska

Z czego to wynika, że my tak bardzo chcemy się odciąć od przeszłości?

Uważam, że to bardzo nieodpowiedzialne. Trzeba szanować i zachowywać ciągłość kultury, sztuki. To jest w końcu nasza tożsamość, nasza tradycja. Nie można ot tak wyciąć kreacji artystycznych kilku pokoleń.

Tylko dlaczego nie chcemy zachowywać ciągłości?

Tego nie wiem. Wiem natomiast, że nigdy i nikomu, na żadnej szerokości geograficznej, nie wyszło na dobre niszczenie ciągłości kultury. Ważna jest też świadomość, że sztuka i kultura powinny być wolne od polityki, której gusta przemijają. Rozwalimy budynki na Placu Centralnym w Nowej Hucie i co tam postawimy?


Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Zbyszko Siemaszko

...apartamentowiec.

To jest zjawisko charakterystyczne dla nas. Niszczymy nie tylko to, co było w PRL-u. W Krakowie na przykład zniszczono wiele XIX-wiecznych wyposażeń sklepów, piękne drewniane, niekiedy rzeźbione boazerie zamieniono na prostackie płyty pilśniowe. Wystarczy pojechać do czeskiej Pragi, by oniemieć z zachwytu nad takim właśnie wyposażeniem wnętrz sklepów czy hoteli.

Można powiedzieć, że u nas każda władza odcina się od poprzedników.

Gdy odbudowywano starówkę warszawską, to nie nawiązano do wzorów międzywojennej konserwacji kamienic, lecz do starszych planów. To samo było z katedrą, która odbudowana została jako gotycka, a przed wojną miała formę neogotycką.

W myśl nowych władz przesunięto Kolumnę Zygmunta, pod spodem przeszła też trasa W-Z...

No właśnie. Chyba chęć odcinania się od poprzedników leży w naszej psychice.

Przejdźmy zatem do ludzi kultury. W swojej książce poświęca Pani dużo uwagi wybitnym artystom z tamtych lat. Z tym, że ci, którzy płynęli z władzą w jednym nurcie, mieli wtedy doskonałe warunki. W wielu opracowaniach przypomina się, że dostawali od władzy różne podarunki.

Artyści w czasach PRL byli pieszczochami systemu, co wynikało z szacunku dla artystów i być może pewnego snobizmu. Warto przypomnieć wspaniałego Tadeusza Brzozowskiego, wybitnego, niezależnego malarza, którego zakopiańska pracownia była wielokrotnym celem wizyt elit politycznych. Zachowano zabawne zdjęcie Brzozowskiego pokazującego język, ponoć za plecami jednego z tych szacownych gości. Artyści rzeczywiście otrzymywali benefity: wyjazdy stypendialne, zakupy państwowe, plenery artystyczne, co trafnie skomentował Jerzy Nowosielski:

„Wszyscy flirtowali z władzą. Ja też flirtowałem. Na przykład przyjmowałem różne nagrody – to przecież był flirt z władzą. Robiłem to nie dla kariery, tylko z pewnego towarzyskiego poczucia wstydu. Przecież mógłbym odmówić, ale to by wyglądało szalenie pretensjonalnie. Nikt nie miał czystych rąk w tym okresie”.


Fot. Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska

To była w pewnym sensie złota klatka dla tych artystów. Po wojnie część z nich poszła na współpracę z władzą, ale dziś z naszego punktu widzenia jest to często źle oceniane.

To jest chore patrzenie na sprawę. Między 1945 a 1989 rokiem żyły dwa pokolenia wybitnych artystów, reprezentujących wszystkie dziedziny sztuki. Czy oni mieli się zamknąć w piwnicy i nic nie robić, zmarnować talent, energię i przewidzieć, że za kilkadziesiąt lat zmieni się Polska? Czy kreację artystyczną, uczestniczenie w wystawach, pójdźmy dalej - komponowanie, pisanie pracowanie, ba myślenie - to była „współpraca z władzą”? Fakt, że przy układaniu reprodukcji do tej książki kilka osób nie chciało się zgodzić na udostępnienie swoich prac. Mówili, że nie mają nic wspólnego z PRL-em. A były to osoby, które miały wtedy absolutnie wszystko.

Władza musiała sobie jednak zdawać sprawę, że sztuka jest w pewnym sensie „wentylem bezpieczeństwa” dla buzującego społeczeństwa.

Popatrzmy na Pomarańczową Alternatywę (antykomunistyczny ruch happeningowy z korzeniami we Wrocławiu, ale działający w kilku miastach Polski w latach 80. - przyp. red.). Pozornie była to zabawa, ale hasła były upolitycznione. Swoją moc miał „Dzień Milicjanta”, „Dzień Terrorysty” czy „Dzień Tajniaka”. W pewnym momencie jednak przychodzili milicjanci i pałowali, na co odpowiedzią był happening „Pomóż milicji – pobij się sam”. Władza zresztą nie do końca miała już wtedy czas na przejmowanie się tym, co te „pięknoduchy” robiły. Miała większe problemy z gospodarką, strajkami, robotnikami.

A co z mniej happeningowymi działaniami?

Trzeba mieć świadomość, że wszystko, absolutnie wszystko, było pod kontrolą cenzury i Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Pod kontrolą władzy był także słynny krakowski kabaret Piwnica pod Baranami, który konsekwentnie towarzyszył wszystkim wydarzeniom politycznym i trwał przez lata jak potrzebne ludziom „woda i powietrze”. Sięgano chociażby do tekstów dekretu Wojciecha Jaruzelskiego o stanie wojennym czy wywiadu z autorem pomnika marszałka Koniewa w Krakowie, które musiały być zaakceptowane przez cenzurę. A efektem był już tylko wielki śmiech na sali. No a bezsilni cenzorzy stali się z czasem bardziej „papiescy” niż sama Piwnica.

Rozmawiał Piotr Wróblewski, dziennikarz naszemiasto.pl

Zdjęcie główne: Narodowe Archiwum Cyfrowe, Zbyszko Siemaszko


Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska - doktor historyk sztuki, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do roku 2000 była kustoszem w dziale nowoczesnego polskiego malarstwa i rzeźby w Muzeum Narodowym w Krakowie. Autorka szeregu wystaw. Zajmuje się sztuką polską przełomu XIX i XX wieku.

Tytuł:Sztuka w czasach PRL-u
Autor: Stefania Krzysztofowicz-Kozakowska
Wydawnictwo: BOSZ

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto