Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Migawki z dwóch łomżyńskich dni

Redakcja
Nie ma czasu na nudę.
Nie ma czasu na nudę. Krystyna B
Weekend rozpoczął się słońcem i zapowiedzią kolejnych atrakcji.

Piątkowe popołudnie. Na łomżyńskim bulwarze spotkanie przyjaciół ziemi łomżyńskiej. TPZŁ zorganizowało"Spacerkiem po bulwarach". Postanawiam pójść. Był jeszcze jeden ważki powód-okazja do osobistego poznania MM-owskiej Eliny. Dotychczas znałyśmy się tylko telefonicznie-mailowo. Tematami naszych rozmów były bezbronne psy i sprawy schroniska. Znakiem rozpoznawczym miał być aparat w moim ręku. Zaskoczenie, ale niezwykle miłe. Elina okazała się dziewczęcą szczupłą osóbką, a ja myślałam, że od wolontariackiego noszenia ciężkich wiader z karmą jest muskularną kobietą.
Przed spotkaniem z Eliną zaskoczyły mnie jeszcze dwie rzeczy. Zaraz po wejściu na teren bulwarów- ilość osób korzystających z urządzeń plenerowej siłowni. Wszystko osoby w wieku średnim i trochę starsze. Przesuwając się na miejsce spotkania z TPZŁ mijałam grupy i grupki z kijkami. Nordic walking to już nie moda, ale sposób na aktywny odpoczynek. Ponownie zauważyłam, że wśród kijkarzy brakuje młodych osób. Odłączyłyśmy się z Eliną od grupy. Miałyśmy wiele do obgadania. Nie tylko o przyjemnych sprawach. Czas leciał jak z bicza strzelił. Elina ruszyła do domu per pedes, ja udałam się na przystanek MPK. Mijały sekundy, pół godziny, 40 minut... U wylotu z ulicy Wojska Polskiego widziałam "swój" autobus. Po 20-paru minutach dreptania w miejscu wyjęłam aparat i :

Na szczęście niespodziewany telefon od Manro- Jestem już w Łomży! W tej chwili jemy lody na Starym Rynku. Ja w górę ulicy Długiej, on w dół. Nie ma to jak stary przyjaciel. Po pogawędce nawet pod sam dom podwiezie:)Sobota. Robota paliła mi się w ręku, odkurzacz i pralka warczały, w rondlach pokrywki podskakiwały, a mop nie pozostawał w tyle. Nakarmienie rodzinnych podopiecznych i sprint na Stary Rynek. Jej, co za tłok! Kilka razy w tłumie zgubiłam nawet ojca, który też chciał ponownie zobaczyć Jarmark Różności. Stoisk wielokrotnie więcej niż było ostatnio. Nie wiadomo na czym wzrok zawiesić, ani kiedy portfel wyciągnąć. Na środku "czerwonego placu" wspaniała niespodzianka- para książęca: książę mazowiecki Janusz I z żoną Anną Danutą we własnych osobach!. I to z pełną świtą.
 Wrażenie niesamowite, bo stylowe stroje z  XV wieku oszałamiały przepychem i autentycznością. Aktorami widowiska byli uczniowie Publicznego Gimnazjum nr 8 im. Ks. Janusza I. Przed oczami tłumu rozgrywały się sceny dworskie, tańce i rycerskie potyczki. Czuło się wpływ Sienkiewicza. Tłum popłakał się ze śmiechu, kiedy "Zbyszko" wykrzyknął w stronę " Danuśki" - Jam ci Jan z Łomżycy! 
Przez to widowisko za późno dotarłam do stoiska z serami korycińskimi i dowiedziałam się, że rozeszły się jak świeże bułeczki. Trudno. Poczekam do następnego jarmarku. Z lekka oszołomieni gwarem i różnorodnością towarów wycofaliśmy się z ojcem na ulicę Długą. Przy miejskiej bibliotece trwało czytanie utworów Fredry, Kolejny tłumek. Łomżyniacy wbrew ogólniej opinii potrafią wyjść z domów i wspólnie spędzać czas.
https://plus.google.com/u/0/photos/117002193189410578663/albums/59208764...
I ja tam była, miodu nie piłam, ale piwa kozicowego wychyliłam dwie duże szklanice;)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto