MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Podbeskidzie - ŁKS 2:1 - Znów wrócili bez punktów

Bartłomiej Pawlak
fot. Maciej Stanik
W 8. kolejce I ligi nie doczekaliśmy się przełomu. Piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego przegrali po raz czwarty w tym sezonie i po raz czwarty na wyjeździe. Tym razem bez punktów wrócili z wyprawy do Bielska-Białej, gdzie ulegli 1:2 Podbeskidziu. Porażka znów oddala marzenia łodzian o szybkim powrocie do ekstraklasy, bo ełkaesiacy zajmują dopiero jedenaste miejsce w tabeli.

Mimo że do soboty na boiskach rywali łodzianie zdobyli zaledwie punkt (remis 0:0 z Dolcanem w Ząbkach), przed meczem mogli mieć nadzieję, że wyprawa do Bielska nie zakończy się porażką. Podbeskidzie, które przed startem rozgrywek było w gronie faworytów do awansu do esktraklasy do tej pory zawodziło i nie wygrało u siebie od maja (pokonało wówczas zdegradowanego do II ligi, Tura Turek).

I pierwsze pół godziny meczu wyglądało tak, jakby gospodarze po raz czwarty w tym sezonie mieli podzielić się z przyjezdnymi punktami. Co prawda inicjatywa należała do bielszczan, ale ich jedyną bronią były strzały z dystansu. Celował w nich słynący z atomowego uderzenia Dariusz Kołodziej. Na szczęście okazywały się one niecelne lub z dużym poświęceniem blokowali je piłkarze z Łodzi. Z kolei ich ataki zatrzymywały się najdalej na linii pola karnego gospodarzy. Taki mecz nie mógł się podobać, ale od 40 minuty zrobiło się naprawdę ciekawie. Wówczas bardzo blisko objęcia prowadzenia byli miejscowi, którzy najczęściej atakowali prawą stroną boiska, gdzie dużo szybszy od Piotra Klepczarka był Damian Świerblewski. Na szczęście po jego precyzyjnym podaniu do Piotra Bagnickiego nie dał się pokonać Bogusław Wyparło.

Kiedy pierwsza połowa zbliżała się do końca kolejny rzut wolny egzekwował Kołodziej i kiedy trafił w mur, wydawało się, że niebezpieczeństwo zostało oddalone. Groźniejszy okazał się jednak rzut rożny, po którym na 16. metrze piłka spadła pod nogi Sylwestra Patejuka. Pomocnik Podbeskidzia uderzył bez zastanowienia, trafiając do siatki między słupkiem a ręką Bodzia W. To była pewnie jego najpiękniejsza bramka w karierze.

Na szczęście, odpowiedź ełkaesiaków była natychmiastowa. Po wznowieniu gry kolejny raz zagubionego na prawej pomocy Janusza Wolańskiego wyręczył najlepszy wśród łodzian Tomasz Hajto. Sprytną centrą oszukał obrońców Podbeskidzia, a Rafałowi Kujawie pozostało jedynie z bliska pokonać bramkarza.

Ten gol dodał ełkaesiakom wiary. W szatni uwierzyli nawet, że do Łodzi mogą wrócić z kompletem punktów. Od początku drugiej połowy rzucili się więc do ataku, na czym zyskało widowisko. Gdyby w 48 min Wolański wykorzystał dobrą centrę Klepczarka, już pierwszy zryw ełkaesiaków mógł zakończyć się sukcesem. Górale odpowiedzieli dwie minuty później. Na szczęście pozostawiony bez opieki na 10 metrze Świerblewski spudłował. Później groźnie strzelał Kołodziej, ale pierwsze uderzenie obronił Wyparło, a drugie zatrzymało się na murze stworzonym przez wszystkich piłkarzy ŁKS.

Po drugiej stronie boiska szansę do wykazania się golkiperowi Podbeskidzia w 59 min dał wprowadzony chwilę wcześniej Krzysztof Mączyński. Od tej pory łodzianie opadli jednak z sił i marzyli już tylko o remisie. I ten cel na pewno by osiągnęli, gdyby w ich szeregach było więcej piłkarzy walczących jak Hajto i Marcin Adamski.

Jeden punkt ełkaesiacy mogli stracić już w 66 min, kiedy Klepczarek kolejny raz oglądał plecy Świerblewskiego, a swój błąd w polu karnym naprawił Dejan Ognjanović, blokując strzał Piotra Malinowskiego. Cały wysiłek łodzian poszedł na marne 10 minut przed końcem spotkania. Zniweczył go wprowadzony na boisko Mieczysław Sikora, który nie dogonił Michała Osińskiego. Dzięki temu wychowanek ŁKS miał na tyle dużo miejsca, by precyzyjnie dośrodkować na głowę Martina Matusa. Gol Słowaka dał bielszczanom pierwsze zwycięstwo przed własną publicznością w tym sezonie. Za to dla łodzian oznaczał kolejną porażkę na wyjeździe, bo choć do końca spotkania pozostało jeszcze sporo czasu, ełkaesiacy nie mieli już sił, pomysłu i umiejętności, by doprowadzić do remisu.

Podbeskidzie – ŁKS 2:1
1:0 – Patejuk (44), 1:1 – Kujawa (45), 2:1 – Matus (80).
Żółte kartki: Dancik, Cienciała (Podbeskidzie) – Mączyński (ŁKS).
Sędziował Adam Kajzer (Rzeszów).
Widzów: 3 200.
Noty ŁKS w rankingu „Srebrne Buty”: Wyparło 3 – Ognjanović 3, Adamski 5, Hajto 6, Klepczarek 2 – Wolański 3 (82, Nawrocik), Mowlik 3, Sierant 2, (57, Mączyński 3), Świątek 3
(70, Sikora) – Kujawa 5, Gikiewicz 3.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Mikler – Cienciała, Dancik, Konieczny (46, Ganowicz), Osiński – Świerblewski, Matawu, Matusiak, Kołodziej (70, Matus), Patejuk – Bagnicki (64, Malinowski)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto