Budzę się o godz. 6.30 – To już ostatni dzień reportażu. Wytrwałem – pomyślałem otwierając oczy. Z jednej strony byłem szczęśliwy, ponieważ jutro będę mógł rozpocząć zjadanie zapasów przywiezionych z rodzinnego domu. Jednak z drugiej smuciłem się trochę, bo mijające siedem dni było tygodniem wyzwań. Ale zaraz. Został mi jeden dzień i 2,50zł na koncie. Nie można jeszcze powiedzieć, że mi się udało.
Zajęciazaczynam o godz. 8. Szybki prysznic i czas na ostatnie „reportażowe” śniadanie. Otwieram lodówkę i widzę duży kontrast między moją półką a półką współlokatora. Na dzisiejszy dzień pozostały mi 4 jajka, pasztet i prawie cały, wczorajszy chleb. Szynka, kiełbasa, ser żółty, parówki – to tylko kilka produktów, które mogłem znaleźć na półce współlokatora. – Jeszcze tylko jeden dzień i ja też będę mógł pozwolić sobie na takie frykasy – pomyślałem wyjmując dobrze mi znany pasztet. Posmarowałem nim 3 kromki chleba, zrobiłem gorzką herbatę i zacząłem jeść śniadanie. Przyrządziłem 2 kanapki na uczelnię (oczywiście z pasztetem) i popędziłem na metro.
Tym razem nie spóźniłem się na zajęcia. 3 godziny ćwiczeń i czas na „zakupy”. Budżet na dziś wynosi 2,50zł. Nie mam dużego pola do popisu. Kupiłem to co najpotrzebniejsze – wodę mineralną (1,39zł) i zupę błyskawiczną (0,99zł). W kasie za wszystko zapłaciłem 2,38zł. Zmieściłem się w budżecie.
Wracam do domu. Przekąsiłem 2 kromki chleba, wszystko popiłem herbatą (tradycyjnie bez cukru). Czas wychodzić do redakcji. Zrobiłem dwie kanapki z resztkami pasztetu, spakowałem zupę błyskawiczną i już pędzę dopracy. Nic szczególnego w redakcji się nie wydarzyło. Podczas czterech godzin, które tam spędziłem zjadłem dwie kanapki i zupę błyskawiczną. Wypiłem także prawie litr wody (środa była upalnym dniem).
W domu byłem ok. godz. 20.30. Głód mi nie doskwierał, ponieważ zjadłem sporo w pracy. Następnego dnia mam kartkówkę, więc wypadałoby się przygotować. Godzinanauki i czas na kolację. Został już tylko chleb i 4 jajka. Przyrządziłem więc kanapki z jajkiem na twardo (wykorzystałem 3 sztuki) i gorzką herbatę. Wszystko zjadłem ze smakiem. Jeszcze krótki relaks w postaci seansu filmowego i czas na sen.
Usypiałempodsumowując miniony tydzień. Myślałem o tym co jadłem i co robiłem, aby możliwie maksymalnie obniżyć koszty życia w Warszawie. Myślałem także o tym, że jutro wszystko wróci do normy. Nie będę musiał się ograniczać i nie będę musiał znów jeść tej zupki błyskawicznej.
Udało się. Reportaż o próbie przeżycia w Warszawie tygodnia za 40zł zakończył się sukcesem. A łatwo nie było. Jutro podsumuję ubiegły tydzień. Przedstawię plusy i minusy takiego życia. Opowiem co czułem, żyjąc w taki sposób.
Czytaj także:
*Studencie! Przeżyj tydzień w Warszawie za 40 złotych! Zaczynamy reportaż!
*Pierwszy dzień reportażu
*Drugi dzień reportażu
*Trzeci dzień reportażu
*Czwarty dzień reportażu
*Piąty dzień reportażu
*Szósty dzień reportażu
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?