Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zielone światło dla komunikacji miejskiej. Rewolucja czy pic na wodę?

Kamil Jabłczyński
Kamil Jabłczyński
Na stronach Zarządu Transportu Miejskiego i urzędu miasta możemy przeczytać o wprowadzonym systemie zielone światło dla komunikacji miejskiej. Przedstawiany jest niemalże jako rewolucja w systemie miejskim i rozwiązanie przyszłości. Przyjrzeliśmy się efektom.

Co to oznacza dla mieszkańców?

Dzięki nim możliwe jest nie tylko skrócenie czasu przejazdu, ale także poprawa punktualności. Spóźnionemu autobusowi będzie można pomóc dzięki „zielonej fali”, a jadący przed czasem dłużej postoi na czerwonym świetle” - chwali się ratusz nie dodając czy wraz ze spóźnionym lub przedwczesnym autobusem postoją także kierowcy samochodów osobowych.

Kierowcy do tego, że są ignorowani jak piszą i mówią - niestety przywykli.

Praktyka potwierdziła założenia projektu: uprzywilejowanie komunikacji publicznej przekłada się na szybszy przejazd ulicą Radzymińską, co z pewnością odczuli pasażerowie - podaje dalej ZTM i urząd miasta.

Z pewnością? Czyli nie sprawdzono odczuć pasażerów, ale jakieś różnice się pojawiły, więc tak założono. No dobrze, to sprawdźmy te różnice.

Czas przejazdu autobusów skrócił się nawet o kilkadziesiąt procent. Najbardziej uprzywilejowane relacje, czyli od ulicy Tarnogórskiej do przystanku Bieżuńska w porannym szczycie komunikacyjnym oraz od stacji Metro Trocka do Tarnogórskiej w szczycie popołudniowym, autobusy pokonują odpowiednio o 34,8 proc. (dwie minuty) i 25,1 proc. (półtorej minuty) szybciej. Najwięcej zyskują linie przyspieszone, gdy ruch na ulicy Radzymińskiej jest mniejszy. Możliwe jest wtedy przejechanie odcinka, na którym działa system, nawet o połowę szybciej - czytamy dalej na stronach ZTM i urzędu miasta.

Łącznie zyskano zatem 3,5 minuty. Rewolucja i przyszłość. Byłoby więcej, gdyby był mniejszy ruch. Innymi słowy wszystko by się udało, gdyby nie ci przeklęci kierowcy.

Teraz już na serio. Po pierwsze, nieprzypadkowo podano dane w procentach, bo dwie i półtorej minuty nie robią takiego wrażenia na czytelniku. Po drugie, kiedy proponowano wybudowanie dodatkowej stacji Plac Konstytucji, na pierwszej linii metra, to przejazd do centrum z Mokotowa i Ursynowa wydłużałby się o dokładnie tyle samo: dwie lub półtorej minuty. Wtedy nie stanowiło to problemu. Teraz to ogromny zysk czasowy. Jak widać, nie pierwszy raz, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Dodając do tego, że w ostatnich dniach zapowiedziano zwężanie ulicy Puławskiej i Alei Jerozolimskich ciężko nie ulec wrażeniu, że miasto ignoruje bardzo dużą grupę ludzi jaką są kierowcy. O tym, że dialog z kierowcami w żaden sposób nie jest prowadzony świadczyć mogą też wyrazy radości wielu z nich z wstrzymania powiększenia strefy płatnego parkowania.

Warto zastanowić się czy przesiadka do komunikacji miejskiej powinna być obowiązkiem z przymusu czy rzeczą naturalną dzięki atrakcyjnej sieci połączeń i alternatywy dla samochodu. Zaraz potem trzeba pomyśleć czy Warszawa jest gotowa komfortowo przewozić transportem publicznym tylu kierowców ilu chciałaby żeby przesiadło się ze swoich samochodów. Jeżeli nie to oni i tak tego nie zrobią.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto