Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koncerty w Warszawie są drogie? W takim razie szukacie źle

Marcin Śpiewakowski
Marcin Śpiewakowski
W lipcu czekają nas jeden koncert z górnej półki cenowej i kilka stuzłotowych. Warto jednak pamiętać, że na tym koncertowa oferta Warszawy się nie kończy – sporo świetnych zagranicznych zespołów można posłuchać za niecałe 50 złotych. Trzeba tylko przestrzegać - jak to piszemy w nagłówkach - kilku prostych zasad.

Jeśli szkoda Wam kilkuset złotych na występ gwiazdy światowego formatu, nie chcecie walczyć na śmierć i życie o miejsce pod sceną z nastolatkami z wiankami we włosach, o twardych łokciach i roszczeniowych charakterach, albo po prostu nie podchodzą Wam wielkie stadionowe widowiska – to jeszcze nie koniec świata. Muzycznej rozrywki w stolicy warto poszukać w innych miejscach. I dobrze przy tym być czujnym, bo często najbardziej atrakcyjne występy przechodzą najzupełniej bez echa.

W mojej prywatnej opinii najciekawszy koncert lipca odbędzie się nie na Stadionie Narodowym, gdzie 21 lipca zagrają Depeche Mode, ale pięć dni później w Pardon, To Tu – wystąpi tam wtedy pochodząca z Mali grupa Tamikrest. Wiem, takie deklaracje zawsze pachną nadętą przesadą, pozerstwem, tanim lansem na biedaintelektualistę i kilkoma równie nieprzyjemnymi aromatami. Prawda jest jednak taka, że dla kogoś, kto ceni sobie muzykę bluesową (a nawet rockową!), 59 złotych wydane na koncert Malijczyków będzie dużo lepszą inwestycją niż dwie stówki wydane na kolejną „ostatnią trasę koncertową” kolejnych przebrzmiałych gigantów rocka z lat 70. czy 80., a ktoś, kto lubi poszerzać horyzonty muzyczne, będzie wspominać ten wieczór dużo lepiej niż występ Depeszów.

Koncerty w stolicy nie kończą się na Stadionie Narodowym, Torwarze, Progresji, Stodole i Palladium – by doświadczyć naprawdę dobrej – i taniej! – muzyki, wystarczy poszukać trochę głębiej.

Tanio, a dobrze
Coś, czego nie słyszeliście jeszcze nigdy wcześniej, najłatwiej znajdziecie w praskim zagłębiu koncertowym na ul. 11 Listopada. To tu często grają zespoły, które rok lub dwa lata później z powodzeniem występują na dużej scenie Progresji. To tu często usłyszycie poboczne projekty znanych artystów. W tym roku poniżej 50 złotych posłuchacie tam między innymi kapitalnego psychodelicznego rocka ze Szwecji (Yuri Gagarin, 20 października, Hydrozagadka), portugalskiego space rocka (10000 Russos, 4 października, Chmury), naprawdę dziwnej elektroniki z Meksyku (Ritualz, 4 września, Chmury) oraz Australijczyków z Deez Nuts, łączących rap z bardzo surową odmianą punka (18 lipca, Hydrozagadka) i przynajmniej kilka innych zespołów.

Szymon Starnawski

Tak klubowe zagłębie na 11 Listopada wyglądało po lutowych zamieszkach między kibicami Legii i Ajaksu Amsterdam. Więcej piszemy o tym tutaj.

W Pardon, To Tu, który przeniósł się kilka tygodni temu na ul. Madalińskiego 10/16, regularnie odbywają się koncerty z muzyką jazzową i etniczną, za którą wydacie maksymalnie 60 złotych – a niejednokrotnie dużo mniej. To właśnie tu 26 i 27 lipca dwukrotnie zagrają Malijczycy z Tamikrest.

W słynącym z alternatywy Pogłosie, znajdującym się na ul. Burakowskiej 12, letnia przerwa w koncertowaniu nie obowiązuje. Koncerty odbywają się niemal codziennie, a są to rzeczy często z bardzo wysokiej półki. Żeby nie być gołosłownym: w najbliższy poniedziałek (11 lipca) zagra tam CJ Ramone, basista kultowego zespołu Ramones. Ta sentymentalna wycieczka śladami początków punk rocka kosztować Was będzie 50 złotych. Za tyle samo kupicie bilet na odbywający się dzień później koncert metalcore’owców z The Black Dahlia Murder.

Na naprawdę tanie koncerty możecie wybrać się do klubu Fugazi przy Mińskiej 65, gdzie w większości przypadków do wejścia wystarczy banknot dziesięciozłotowy. Poziom artystyczny prezentujących się tam zespołów jest – mówiąc oględnie – różny. Można trafić bardzo dobrze, można trafić… gorzej.

Za darmo
Nie trzeba daleko szukać, żeby znaleźć też miejsca, w których muzyki posłuchacie całkiem za darmo. W Jeff’sie na Polu Mokotowskim do piwa i kotleta zagra Wam bardzo przyzwoity zespół z gitarzystą ewidentnie inspirującym się twórczością Marka Knopflera. Darmowe koncerty trafiają się w pubie Lolek i bardzo często w sezonie letnim nad Wisłą, a nawet w opisywanych już przeze mnie lokalach, a więc Pogłosie, Regeneracji, Beerokracji czy nawet w Pardon, To Tu.

Warto jednak pamiętać też o drugiej stronie darmowego dostępu do muzyki. Gdy pisałem pół roku temu tekst o miejscach w Warszawie, gdzie można posłuchać muzyki na żywo za darmo (**

tutaj link

**), wśród komentarzy pojawił się głos zawodowego muzyka. „Nie stać was, aby wesprzeć dobrych muzyków biletem za 30 zł?” – pytał retorycznie. – „To jak ma powstać dobra, ambitna muzyka?”. I w mieście, w którym w większości lokali 30 złotych to ekwiwalent dwóch piw, trudno się z takim rozumowaniem nie zgodzić

W środowisku od wielu lat funkcjonuje niepisana zasada koncertowo-towarzyskiego savoir-vivre’u: na występy znajomych nie prosi się o darmowe wejściówki, nie przemyka się po znajomości z ekipą, ale kupuje się bilet. Bo to oznaka szacunku, bo pozwala to tym znajomym wynieść z koncertu cokolwiek więcej, niż dwa wypite na scenie – nie zawsze nawet darmowe – piwa. Może warto przenieść tę zasadę również na koncerty lokalnych warszawskich zespołów, a dopiero później zacząć narzekać na poziom artystyczny mainstreamu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto